Pogoń Lębork - Brda Przechlewo 2:4 (2:1)
Bramki: 1:0 Klimowicz (samob.- 8), 2:0 Sulima (18), 2:1 Kwietniewski (rzut karny - 43), 2:2 Klimowicz (68), 2:3 Kwietniewski (rzut wolny - 76), 2:4 Kwietniewski(87)
Pogoń: Sęktas - P. Małecki, Malek, Mądrzak - Ł. Łapigrowski (68 Kołodziejski), E. Iwosa (85 Kołucki), Górski, Kurdziel (68 Kijek), Tkaczenko - Sulima,Mielewczyk
Brda: Celiński, Żmuda-Trzebiatowski, Król, Pawełek, Stopa, D. Szopiński (64 Wasiniewski), M. Szopiński, M. Wirkus, Klimowicz (88 Orłowski), Kwietniewski, Gibczyński
Dobiegła końca pucharowa przygoda Pogoni w tym sezonie. W 1/16 Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim nasza drużyna nie sprostała Brdzie Przechlewo, mimo, że do przerwy to gospodarze byli stroną dominującą i zasłużenie prowadzili. Dla gości hat-tricka ustrzelił Piotr Kwietniewski. Trenerzy obu drużyn delegowali na boisko niemal optymalne „jedenastki”. Niemal, bo wśród lęborczan odczuwalny był brak zawodników stanowiących o grze formacji defensywnej, gdyż z powodu kontuzji nie mógł zagrać Tymoteusz Małecki, a w bramce stanął, jak zwykle w meczu pucharowym, Kamil Sęktas. W składzie gości zabrakło bramkarza Tandeckiego i drugiego strzelca Brdy w lidze, Michała Wirkusa. Z końcowego rezultatu można wyciągnąć wniosek, że to ubytki w składzie lęborczan były bardziej brzemienne. To dopiero druga porażka lęborczan w tym sezonie. W 24. ligowych meczach Pogoń straciła zaledwie dziesięć goli, a w rywalizacji z dwunastą w IV lidze Brdą aż cztery.
Od początku spotkanie toczyło się w szybkim tempie, a obie ekipy pokazały, że nie będą kalkulować. To jednak Pogoń przejęła inicjatywę i dyktowała warunki gry, czego efektem było objęcie prowadzenia już w 8 min. Daniel Malek zdecydował się na bezpośredni strzał z rzutu wolnego, a bramkarz gości Celiński tak niefortunnie odbił piłkę, że ta trafiła w Bartosza Klimowicza i wtoczyła się do bramki. To było dosyć szczęśliwe, ale zasłużone prowadzenie. Podwyższenie wyniku w 18 min. było efektem dobrej współpracy pary naszych napastników. Będący w polu karnym Damian Mielewczyk podał w tempo do wbiegającego Radosława Sulimy, który mocnym strzałem przy słupku nie dał szans Celińskiemu. W kolejnych minutach obie drużyny stworzyły sobie po kilka sytuacji, ale brakowało skutecznego wykończenia. Gospodarze długo utrzymywali się przy piłce, właściwie konstruując kolejne akcje, a wśród przyjezdnych narastała nerwowość. Nadzieję na odwrócenie losów tej rywalizacji przywrócił gościom w 43 min. Piotr Kwietniewski, skutecznie egzekwując pochopnie podyktowany rzut karny. Druga połowa miała już odmienne oblicze i pokazała jak wiele wysiłku kosztowało naszych zawodników pierwsze 45 minut. Cofnęli się oni na własną połowę, licząc na utrzymanie korzystnego wyniku i w nadziei na powodzenie któregoś z kontrataków.
Ostrzeżeniem była akcja z 66 min., kiedy to Szymon Gibczyński z bliskiej odległości nie trafił czysto w piłkę i zaprzepaścił dobrą okazję. W 68 min. Brda zdołała wyrównać, a bramkę zdobył Klimowicz, autor pechowego trafienia z pierwszej połowy, który chyba sam się nie spodziewał, że trafi do siatki. Otrzymał piłkę tuż za linią środkową i przelobował wysuniętego przed linię bramkową Sęktasa. W żargonie piłkarskim o takich sytuacjach mówi się, że bramkarz dostał „za kołnierz”. Decydujące trafienie zadał czołowy snajper Brdy w 76 min. Po faulu Grzegorza Górskiego do piłki podszedł Kwietniewski i mimo znacznej odległości i muru, trafił w „okienko” bramki Sęktasa. Losy rywalizacji mógł jeszcze odwrócić Łukasz Kołodziejski w 78 min., ale z 10 m nie zdołał oddać strzału, gdyż ubiegł go obrońca. Sędzia nie dostrzegł w 81 min. zagrania ręką w polu karnym obrońcy gości Pawełka, choć zdaniem wielu była to ewidentna sytuacja. Zwycięstwo gości przypieczętował Kwietniewski w 87 min., który poradził sobie z Patrykiem Małeckim i Danielem Malkiem i spokojnie płaskim strzałem przy słupku pokonał bramkarza.
Od początku spotkanie toczyło się w szybkim tempie, a obie ekipy pokazały, że nie będą kalkulować. To jednak Pogoń przejęła inicjatywę i dyktowała warunki gry, czego efektem było objęcie prowadzenia już w 8 min. Daniel Malek zdecydował się na bezpośredni strzał z rzutu wolnego, a bramkarz gości Celiński tak niefortunnie odbił piłkę, że ta trafiła w Bartosza Klimowicza i wtoczyła się do bramki. To było dosyć szczęśliwe, ale zasłużone prowadzenie. Podwyższenie wyniku w 18 min. było efektem dobrej współpracy pary naszych napastników. Będący w polu karnym Damian Mielewczyk podał w tempo do wbiegającego Radosława Sulimy, który mocnym strzałem przy słupku nie dał szans Celińskiemu. W kolejnych minutach obie drużyny stworzyły sobie po kilka sytuacji, ale brakowało skutecznego wykończenia. Gospodarze długo utrzymywali się przy piłce, właściwie konstruując kolejne akcje, a wśród przyjezdnych narastała nerwowość. Nadzieję na odwrócenie losów tej rywalizacji przywrócił gościom w 43 min. Piotr Kwietniewski, skutecznie egzekwując pochopnie podyktowany rzut karny. Druga połowa miała już odmienne oblicze i pokazała jak wiele wysiłku kosztowało naszych zawodników pierwsze 45 minut. Cofnęli się oni na własną połowę, licząc na utrzymanie korzystnego wyniku i w nadziei na powodzenie któregoś z kontrataków.
Ostrzeżeniem była akcja z 66 min., kiedy to Szymon Gibczyński z bliskiej odległości nie trafił czysto w piłkę i zaprzepaścił dobrą okazję. W 68 min. Brda zdołała wyrównać, a bramkę zdobył Klimowicz, autor pechowego trafienia z pierwszej połowy, który chyba sam się nie spodziewał, że trafi do siatki. Otrzymał piłkę tuż za linią środkową i przelobował wysuniętego przed linię bramkową Sęktasa. W żargonie piłkarskim o takich sytuacjach mówi się, że bramkarz dostał „za kołnierz”. Decydujące trafienie zadał czołowy snajper Brdy w 76 min. Po faulu Grzegorza Górskiego do piłki podszedł Kwietniewski i mimo znacznej odległości i muru, trafił w „okienko” bramki Sęktasa. Losy rywalizacji mógł jeszcze odwrócić Łukasz Kołodziejski w 78 min., ale z 10 m nie zdołał oddać strzału, gdyż ubiegł go obrońca. Sędzia nie dostrzegł w 81 min. zagrania ręką w polu karnym obrońcy gości Pawełka, choć zdaniem wielu była to ewidentna sytuacja. Zwycięstwo gości przypieczętował Kwietniewski w 87 min., który poradził sobie z Patrykiem Małeckim i Danielem Malkiem i spokojnie płaskim strzałem przy słupku pokonał bramkarza.