9 kolejka 4 ligi 24 września 2011r. godz. 16
Pogoń Lębork – Murkam Przodkowo 1:2 (0:0)
Bramki: 0:1 Sebastian Frankowski (50), 0:2 Mateusz Kozerkiewicz (60), 1:2 Adam Wolszlegier (70)
Pogoń: Skrzypczak – Kołucki, Jasiński, Szutenberg, B.Żmudzki – Skórka (86 Stankiewicz), Witkowski, Kowalski (65 Smolarek), Wolszlegier – Mańka – Markowski
Murkam: Jakub Walkowski – Krzysztof Wesołowski (65 Dawid Barzowski), Michał Buraczewski, Michał Skwiercz, Mateusz Kozerkiewicz, Piotr Młyński (90 Łukasz Kublik), Sebastian Frankowski (86 Karim Madani), Łukasz Beyl, Kacper Stępień, Franciszek Barzowski, Jan Przybyszewski
Żółte kartki: Wolszlegier, Witkowski, Jasiński – Przybyszewski, Młyński, Beyl
Sędzia: Mariusz Pawlik
O pierwszej połowie można napisać, że się odbyła. Po przerwie gole były, i to aż trzy. Niestety dwa razy piłkę z siatki musiał wyciągać Michał Skrzypczak. Pogoń ruszyła do odrabiania strat, ale krótki zryw wystarczył na kontaktowe trafienie Wolszlegiera z rzutu wolnego pośredniego. W przekroju całego meczu zabrakło pomysłu i umiejętności na rozmontowanie szyków obronnych rywala, który okazał się zbyt wymagającym, jak na to, co obecnie prezentuje nasza drużyna. To szósta porażka naszej drużyny w dziewiątym meczu, które skazuje Pogoń na dłuższą obecność w ogonie ligowej tabeli.
W wyjściowej „jedenastce” Pogoni zaszły dwie zmiany. Z powodu czterech kartek nie mógł zagrać przeciwko swojej byłej drużynie Łukasz Godlewski. Choć może to dziwnie zabrzmieć w świetle przegranej, zastąpił go z nienajgorszym skutkiem Paweł Szutenberg. W bramce zamiast Bartosza Kortasa pojawił się Michał Skrzypczak. Dopiero na kwadrans przed meczem dotarł na stadion kapitan Pogoni Oskar Jasiński, który obecnie przebywa na poligonie wojskowym i przyjeżdża tylko na mecze.
Mecz z Murkamem, który w ostatnich kolejkach zasygnalizował zwyżkę formy po słabym początku rundy miał być dla Pogoni przełomowym. Na chciejstwie się skończyło, bo od początku goście pokazali, że są dobrze zorganizowaną drużyną, i choć byli na bakier z grą ofensywną, to także w obronie nie dali zrobić sobie krzywdy. Liderem tej formacji był Michał Skwiercz, który jeśli tylko jednemu z jego kolegów wyrwało się nieprzemyślane, trącące paniką zagranie, karcił go, nie przebierając w wymyślnych epitetach. W środku pola dowodził niedoszły Pogonista Łukasz Beyl i doświadczony Franciszek Barzowski. Goście starali się utrzymywać przy piłce, budować akcje z dokładnych podań. Do przerwy z murawy po prostu wiało nudą. Jak ktoś lubi oglądać piłkarskie szachy, to dobrze trafił w sobotnie popołudnie. Gra wyglądała tak, jakby w futbolu nie chodziło już nawet nie o strzelanie goli, ale o stwarzanie sytuacji, po których mogłyby paść bramki. Pogoń nie mogła dobrać się gościom do skóry, a gra toczyła się głównie w środku pola, z nielicznymi wypadami pod pole karne. Pierwszą składną akcję ofensywną, zakończoną uderzeniem na bramkę, przeprowadzili goście. W 11 minucie F. Barzowski wymienił z kolegą podanie na jeden kontakt. Jego strzał Skrzypczak sparował za końcową linię. 14 minut trzeba było czekać, żeby i Pogoń „urodziła” strzał na bramkę gości. Po dryblingu Kacper Markowski uderzył z dystansu wysoko nad bramką. Przed przerwą były tylko takie dwie minuty, kiedy Pogoń dała swoim kibicom odrobinę emocji, a goście pogubili się w obronie. W 37 minucie lewą stroną przedarł się obrońca Bartosz Żmudzki. Podał spod końcowej linii do Artura Mańki, a po jego uderzeniu piłka minęła słupek w niewielkiej odległości. Kilkadziesiąt sekund później bramkarz gości źle wprowadził piłkę do gry, przechwycił ją Ernest Skórka i swoim strzałem zmusił do trudnej interwencji, po której Jakub Walkowski sparował ją do boku. Był tam już asekurujący obrońca, ale nie trafił w piłkę przy próbie wykopu i Pogoń dostała drugi prezent, z którego nie potrafił skorzystać uderzający z kilku metrów Markowski, tym samym dając bramkarzowi kolejną szansę wykazania się.
Po przerwie gra nabrała rumieńców, ale w kontekście bezbarwnej pierwszej połowy, nie było o to trudno. Nieszczęście Pogoni zaczęło się w 50 minucie. Strata piłki w środku pola, w wydawałoby się niegroźnej sytuacji, przyniosła opłakane skutki. Goście ruszyli na bramkę, ale pierwsze uderzenie ze środka pola Skrzypczak jeszcze sparował do boku. Mimo obecności dwóch obrońców Sebastian Frankowski z trudnej pozycji, niemal z zerowego konta, zmieścił piłkę tuż przy dalszym słupku. W 58 minucie goście mogli prowadzić już dwoma golami, ale zamykający podanie ze skrzydła, po ziemi, najstarszy w ekipie gości Piotr Młyński choć uprzedził obrońcę i zdołał oddać strzał, to jednak kopnął z kilku metrów obok bramki. Remis był blisko w 59 minucie. Gości uratował wspaniały refleks bramkarza, który obronił silny strzał głową Skórki po dośrodkowaniu z rożnego Wolszlegiera. W odpowiedzi kontratak gości lewą stroną przyniósł im drugą bramkę. Podanie przez szerokość pola karnego przepuścił przytomnie jeden z przyjezdnych, ściągając za sobą obrońcę, gdy tymczasem zamykającemu akcję Mateuszowi Kozerkiewiczowi nie towarzyszył już żaden z defensorów i mając przed sobą tylko bramkarza uderzył mocno bez namysłu i przyjmowania piłki, nie dając szans Skrzypczakowi. W 62 minucie goście wyprowadzili kolejna kontrę, ale Skrzypczak obronił strzał, ratując swój zespół przed stratą kolejnego gola. W 69 minucie padła kontaktowa bramka. Tym razem Pogoń zaatakowała tym skrzydłem, z którego sama otrzymała cios. Wolszlegier zagrał wzdłuż bramki, a zmiennik Dawid Barzowski przeciął to podanie, zagrywając do bramkarza. Ten złapał piłkę, a sędzia uznał, że było to podanie. Goście ustawili liczny mur na linii bramkowej, ale po krótkim rozegraniu, piłka po uderzeniu dołem Wolszlegiera przeszła przez nogi przodkowian i wtoczyła się do bramki. Zamiast huraganowych ataków Pogoni, w 78 minucie goście wyprowadzili kolejną kontrę. Długie podanie z połowy boiska trafiło do F. Barzowskiego, ale ten po złamaniu akcji do środka kopnął nad poprzeczką. Zanim sędzia zagwizdał po raz ostatni, Pogoń mogła jeszcze wyrównać. W meczach z Chojniczanką i KP to rywale strzelali w końcówkach celnie z wolnych i wszyscy życzylibyśmy sobie, żeby los oddał, to co zabrał wtedy. Tuż przed polem karnym przedzierający się w dużym zamieszaniu Mańka został sfaulowany. Do wolnego podszedł Wolszlegier, ale jego strzał minimalnie minął „okienko” i tak trzy punkty pojechały do Przodkowa.
Pomeczowa wypowiedz:
Maciej Cieślik, trener gości: - Ostatni tydzień trenowaliśmy kontrataki, na które byliśmy dziś nastawieni i przyniosły efekty. Z przebiegu meczu byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. Wiedzieliśmy, że Pogoń to groźny zespół. Pół roku temu przegraliśmy tu w pucharze i było naszą ambicją tu dziś wygrać. Dodatkowo nasz prezes ma dziś urodziny. Żadne zespół nie chciał się odkryć. Znałem Wolszlegiera i Skórkę i trzeba było zatrzymać ich kontrataki.
Pogoń Lębork – Murkam Przodkowo 1:2 (0:0)
Bramki: 0:1 Sebastian Frankowski (50), 0:2 Mateusz Kozerkiewicz (60), 1:2 Adam Wolszlegier (70)
Pogoń: Skrzypczak – Kołucki, Jasiński, Szutenberg, B.Żmudzki – Skórka (86 Stankiewicz), Witkowski, Kowalski (65 Smolarek), Wolszlegier – Mańka – Markowski
Murkam: Jakub Walkowski – Krzysztof Wesołowski (65 Dawid Barzowski), Michał Buraczewski, Michał Skwiercz, Mateusz Kozerkiewicz, Piotr Młyński (90 Łukasz Kublik), Sebastian Frankowski (86 Karim Madani), Łukasz Beyl, Kacper Stępień, Franciszek Barzowski, Jan Przybyszewski
Żółte kartki: Wolszlegier, Witkowski, Jasiński – Przybyszewski, Młyński, Beyl
Sędzia: Mariusz Pawlik
O pierwszej połowie można napisać, że się odbyła. Po przerwie gole były, i to aż trzy. Niestety dwa razy piłkę z siatki musiał wyciągać Michał Skrzypczak. Pogoń ruszyła do odrabiania strat, ale krótki zryw wystarczył na kontaktowe trafienie Wolszlegiera z rzutu wolnego pośredniego. W przekroju całego meczu zabrakło pomysłu i umiejętności na rozmontowanie szyków obronnych rywala, który okazał się zbyt wymagającym, jak na to, co obecnie prezentuje nasza drużyna. To szósta porażka naszej drużyny w dziewiątym meczu, które skazuje Pogoń na dłuższą obecność w ogonie ligowej tabeli.
W wyjściowej „jedenastce” Pogoni zaszły dwie zmiany. Z powodu czterech kartek nie mógł zagrać przeciwko swojej byłej drużynie Łukasz Godlewski. Choć może to dziwnie zabrzmieć w świetle przegranej, zastąpił go z nienajgorszym skutkiem Paweł Szutenberg. W bramce zamiast Bartosza Kortasa pojawił się Michał Skrzypczak. Dopiero na kwadrans przed meczem dotarł na stadion kapitan Pogoni Oskar Jasiński, który obecnie przebywa na poligonie wojskowym i przyjeżdża tylko na mecze.
Mecz z Murkamem, który w ostatnich kolejkach zasygnalizował zwyżkę formy po słabym początku rundy miał być dla Pogoni przełomowym. Na chciejstwie się skończyło, bo od początku goście pokazali, że są dobrze zorganizowaną drużyną, i choć byli na bakier z grą ofensywną, to także w obronie nie dali zrobić sobie krzywdy. Liderem tej formacji był Michał Skwiercz, który jeśli tylko jednemu z jego kolegów wyrwało się nieprzemyślane, trącące paniką zagranie, karcił go, nie przebierając w wymyślnych epitetach. W środku pola dowodził niedoszły Pogonista Łukasz Beyl i doświadczony Franciszek Barzowski. Goście starali się utrzymywać przy piłce, budować akcje z dokładnych podań. Do przerwy z murawy po prostu wiało nudą. Jak ktoś lubi oglądać piłkarskie szachy, to dobrze trafił w sobotnie popołudnie. Gra wyglądała tak, jakby w futbolu nie chodziło już nawet nie o strzelanie goli, ale o stwarzanie sytuacji, po których mogłyby paść bramki. Pogoń nie mogła dobrać się gościom do skóry, a gra toczyła się głównie w środku pola, z nielicznymi wypadami pod pole karne. Pierwszą składną akcję ofensywną, zakończoną uderzeniem na bramkę, przeprowadzili goście. W 11 minucie F. Barzowski wymienił z kolegą podanie na jeden kontakt. Jego strzał Skrzypczak sparował za końcową linię. 14 minut trzeba było czekać, żeby i Pogoń „urodziła” strzał na bramkę gości. Po dryblingu Kacper Markowski uderzył z dystansu wysoko nad bramką. Przed przerwą były tylko takie dwie minuty, kiedy Pogoń dała swoim kibicom odrobinę emocji, a goście pogubili się w obronie. W 37 minucie lewą stroną przedarł się obrońca Bartosz Żmudzki. Podał spod końcowej linii do Artura Mańki, a po jego uderzeniu piłka minęła słupek w niewielkiej odległości. Kilkadziesiąt sekund później bramkarz gości źle wprowadził piłkę do gry, przechwycił ją Ernest Skórka i swoim strzałem zmusił do trudnej interwencji, po której Jakub Walkowski sparował ją do boku. Był tam już asekurujący obrońca, ale nie trafił w piłkę przy próbie wykopu i Pogoń dostała drugi prezent, z którego nie potrafił skorzystać uderzający z kilku metrów Markowski, tym samym dając bramkarzowi kolejną szansę wykazania się.
Po przerwie gra nabrała rumieńców, ale w kontekście bezbarwnej pierwszej połowy, nie było o to trudno. Nieszczęście Pogoni zaczęło się w 50 minucie. Strata piłki w środku pola, w wydawałoby się niegroźnej sytuacji, przyniosła opłakane skutki. Goście ruszyli na bramkę, ale pierwsze uderzenie ze środka pola Skrzypczak jeszcze sparował do boku. Mimo obecności dwóch obrońców Sebastian Frankowski z trudnej pozycji, niemal z zerowego konta, zmieścił piłkę tuż przy dalszym słupku. W 58 minucie goście mogli prowadzić już dwoma golami, ale zamykający podanie ze skrzydła, po ziemi, najstarszy w ekipie gości Piotr Młyński choć uprzedził obrońcę i zdołał oddać strzał, to jednak kopnął z kilku metrów obok bramki. Remis był blisko w 59 minucie. Gości uratował wspaniały refleks bramkarza, który obronił silny strzał głową Skórki po dośrodkowaniu z rożnego Wolszlegiera. W odpowiedzi kontratak gości lewą stroną przyniósł im drugą bramkę. Podanie przez szerokość pola karnego przepuścił przytomnie jeden z przyjezdnych, ściągając za sobą obrońcę, gdy tymczasem zamykającemu akcję Mateuszowi Kozerkiewiczowi nie towarzyszył już żaden z defensorów i mając przed sobą tylko bramkarza uderzył mocno bez namysłu i przyjmowania piłki, nie dając szans Skrzypczakowi. W 62 minucie goście wyprowadzili kolejna kontrę, ale Skrzypczak obronił strzał, ratując swój zespół przed stratą kolejnego gola. W 69 minucie padła kontaktowa bramka. Tym razem Pogoń zaatakowała tym skrzydłem, z którego sama otrzymała cios. Wolszlegier zagrał wzdłuż bramki, a zmiennik Dawid Barzowski przeciął to podanie, zagrywając do bramkarza. Ten złapał piłkę, a sędzia uznał, że było to podanie. Goście ustawili liczny mur na linii bramkowej, ale po krótkim rozegraniu, piłka po uderzeniu dołem Wolszlegiera przeszła przez nogi przodkowian i wtoczyła się do bramki. Zamiast huraganowych ataków Pogoni, w 78 minucie goście wyprowadzili kolejną kontrę. Długie podanie z połowy boiska trafiło do F. Barzowskiego, ale ten po złamaniu akcji do środka kopnął nad poprzeczką. Zanim sędzia zagwizdał po raz ostatni, Pogoń mogła jeszcze wyrównać. W meczach z Chojniczanką i KP to rywale strzelali w końcówkach celnie z wolnych i wszyscy życzylibyśmy sobie, żeby los oddał, to co zabrał wtedy. Tuż przed polem karnym przedzierający się w dużym zamieszaniu Mańka został sfaulowany. Do wolnego podszedł Wolszlegier, ale jego strzał minimalnie minął „okienko” i tak trzy punkty pojechały do Przodkowa.
Pomeczowa wypowiedz:
Maciej Cieślik, trener gości: - Ostatni tydzień trenowaliśmy kontrataki, na które byliśmy dziś nastawieni i przyniosły efekty. Z przebiegu meczu byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. Wiedzieliśmy, że Pogoń to groźny zespół. Pół roku temu przegraliśmy tu w pucharze i było naszą ambicją tu dziś wygrać. Dodatkowo nasz prezes ma dziś urodziny. Żadne zespół nie chciał się odkryć. Znałem Wolszlegiera i Skórkę i trzeba było zatrzymać ich kontrataki.