26 kolejka IV ligi, 16 maja 2012r. godz. 18
Pogoń Lębork - Jantar Ustka 0:0
Pogoń: Imianowski – Sz.Bach, Sobczyński, Szutenberg (73 Markowski), B.Żmudzki – Witkowski (71 Kołucki), Godlewski (80 K.Ulanowski), Beyl, Mańka – Gruchała – Basiński
Jantar: Więcek – Cudziło, Wróbel, Kotłowski (87 Białek), Iwański, Rymarczyk (61 Kopciński), Łukasik, Ciemniewski, Waś, Budziński (46 Brandt), Gruszka (71 Szpiter)
Żółte kartki: Gruszka, Brandt, Szpiter (Jantar)
Mecz ze zdecydowanie najgorszą drużyną, w którym wygrana miała podtrzymać szanse Pogoni na utrzymanie w IV lidze, przyniósł ogromne rozczarowanie, tak grą gospodarzy, jak i przede wszystkim bezbramkowym remisem. Co gorsza, po przerwie to goście nie wykorzystali dwóch bardzo dobrych okazji bramkowych, co jeszcze bardziej skomplikowałaby sytuacje Pogoni na dwie kolejki przed końcem rozgrywek.
Z różnych powodów Pogoń zaczęła mecz w innym zestawieniu personalnym, niż to było ostatnio, co pociągnęło za sobą zmiany w przesunięciu piłkarzy na inne niż nominalne pozycje. Obowiązki zawodowe w wojsku uniemożliwiły występ Oskara Jasińskiego, przekwalifikowanego, etatowego w ostatnim czasie prawego obrońcy. Zastąpił go 18-letni Szymon Bach, który ostatni raz zagrał 7 kwietnia z Polonią Gdańsk w Malborku. Obowiązki na uczelni spowodowały, że podstawowy napastnik Kacper Markowski zasiadł na ławce rezerwowych już po rozpoczęciu meczu. Na szpicy ataku zastąpił go przesunięty z prawej pomocy Łukasz Basiński, którego tym razem wspierać w atakach miał Grzegorz Gruchała. Na zupełnie nowej pozycji dla siebie zagrał także środkowy pomocnik Krzysztof Witkowski, przesunięty tym razem na jej prawą stronę. Na ławce mecz rozpoczął Andrzej Kołucki, zabrakło na niej także Mateusza Stankiewicza i Bartosza Haraszczuka.
Tymczasem w składzie gości, których trenuje od stycznia 25-letni Piotr Górniewicz (zagrał z Pogonią jesienią w Ustce od pierwszej minuty) znalazło się miejsce dla sześciu młodzieżowców, których poczynaniami mieli kierować 28-letni kapitan Radosław Łukasik i jego rówieśnik Tomasz Ciemniewski, jeszcze jesienią grający w II-ligowym Druteksie Bytovii Bytów. Jak pokazał przebieg meczu, taki odmłodzony skład podjął walkę i nie pozwolił gospodarzom na wiele pod swoją bramką.
Goście zaczęli mecz odważnie i już w 3 minucie kontra zaledwie dwóch zawodników, którą rozpoczął wyróżniający się w środku pola Ciemniewski mogła skończyć się zimnym prysznicem dla Pogoni. W ostatnie chwili zablokowany strzał Michała Gruszki i Jantar miał tylko rzut rożny. Z upływem minut Pogoń zaczęła dyktować warunki gry, będąc częściej przy piłce i grając na połowie rywali, ale cofnięci ustczanie, stosując kontrolowaną obronę, wpuszczali gospodarzy tylko na przedpole „szesnastki”. Tam już ustawione zasieki defensywne skutecznie rozbijały ataki Pogoni. Kilka razy udało się przebić i zakończyć akcję strzałem, ale te uderzenia nie mogły przynieść goli. W 16 minucie Łukasz Beyl z prawej strony dośrodkował na 5 metr, ale Grzegorz Gruchała uderzał głową z niskiego pułapu i piłka przeleciała nad poprzeczką. W 24 minucie na lewą stronę zbiegł Gruchała i miękko dośrodkował na 5 metr do Basińskiego. Strzał głową był raczej do statystyk niż przyniósł prawdziwe zagrożenie. Kolejna akcja pokazała, że czasami nie trzeba długo rozgrywać akcji, ale wystarczą dwa podania, żeby stworzyć sytuację pod bramką. Minutę później bramkarz Mateusz Imianowski dalekim wyrzutem do połowy boiska obsłużył Gruchałę, a ten zagrał w tempo do zbiegającego z prawej strony do środka Witkowskiego. Pomocnik Pogoni, w tej akcji wcielający się w napastnika, pospieszył się ze strzałem, uderzając bez przyjęcia wewnętrznym podbiciem. Piłka minęła słupek. W 27 minucie przypomniał o sobie Ciemniewski. Z rzutu wolnego z połowy boiska próbował bezpośrednim strzałem zaskoczyć Imianowskiego i prawie mu się to udało, bo piłka otarła się o poprzeczkę. Na tym emocje w pierwszej połowie skończyły się.
Pierwsze minuty drugiej odsłony też nie zachwyciły swoi przebiegiem. Po tym, jak Pogoni ciężko przychodziło sforsowanie szyków obronnych Jantara do przerwy, w drugiej części receptą na zdobycie tak potrzebnego gola miały być strzały z dystansu. W 55 minucie wreszcie zakończona groźnym uderzeniem akcja Pogoni, kiedy Beyl kopnął niewiele nad poprzeczką. Dużo gorzej wychodziły mu rzuty wolne w tym meczu. W 59 minucie goście mogli wbić gwóźdź do trumny Pogoni. Przejęcie piłki w środku pola, po którym Ciemniewski zagrał prostopadłe podanie do Michała Gruszki. Napastnik gości, mimo obecności przy nim obrońcy, wbiegł w pole karne i mając przed sobą tylko Imianowskiego w bramce, uderzył obok słupka. Bramkarz Pogoni mógł się tylko modlić, żeby strzał nie był w światło bramki, bo musiałby zapewne wyciągać piłkę z siatki. Gospodarze wrócili z dalekiej podróży. W 62 minucie dobra akcja Pogoni. Górną piłkę od Beyla Basiński zgrał głową do Gruchały, ale on także z dalszej odległości strzelił nad poprzeczką. Trzy minuty później ponownie spróbował Beyl, ale też ze słabym efektem. Wreszcie 69 minuta mogła okazać się szczęśliwa dla Pogoni. Beyl uderzył po raz trzeci z dystansu, a piłki nie utrzymał Kamil Więcek. Witkowskiego z dobitką, w której dołożyłby tylko nogę, uprzedził w ostatniej chwili obrońca. Za chwilę kolejna próba Gruchały, ale tym razem i płaski strzał nie dał oczekiwanego rezultatu. W 71 minucie Witkowskiego zmienił Kołucki, a dwie minuty później za obrońcę Pawła Szutenberga wszedł napastnik Kacper Markowski. Trener gości w drugiej połowie dokonał czterech zmian. Po tej kanonadzie gospodarzy odgryźli się goście. W 78 minucie zabawili się z obroną Pogoni w „dziadka” już w polu karnym. Zgrywana z pierwszej piłka krążyła jak po sznurku, trafiając na końcu do będącego już na czystej pozycji 18-letniego Damiana Wasia. Przymierzył w kierunku dalszego słupka i tylko refleksowi Imianowskiego na linii bramkowej Pogoń zawdzięcza, że nie straciła w tej sytuacji gola i nie przegrywała. Z kolei w 83 minucie przyspieszyła Pogoń. Basiński dośrodkował, a stojący w okolicach pierwszego słupka obrońca niemal nie wbił piłki do własnej bramki. Skończyło się na strachu i rożnym. Mimo 3 minut doliczonego czasu gry Pogoni nie udało się już zmienić wyniku. To trzeci z kolei bezbramkowy remis i ósmy w jedenastym meczu na wiosnę. Lęborczanie zagrają jeszcze w sobotę w Pelplinie z Wierzycą (godz. 17) i na zakończenie w Lęborku tydzień później z Powiślem Dzierzgoń. Oby z lepszym skutkiem niż z Jantarem.
Pogoń Lębork - Jantar Ustka 0:0
Pogoń: Imianowski – Sz.Bach, Sobczyński, Szutenberg (73 Markowski), B.Żmudzki – Witkowski (71 Kołucki), Godlewski (80 K.Ulanowski), Beyl, Mańka – Gruchała – Basiński
Jantar: Więcek – Cudziło, Wróbel, Kotłowski (87 Białek), Iwański, Rymarczyk (61 Kopciński), Łukasik, Ciemniewski, Waś, Budziński (46 Brandt), Gruszka (71 Szpiter)
Żółte kartki: Gruszka, Brandt, Szpiter (Jantar)
Mecz ze zdecydowanie najgorszą drużyną, w którym wygrana miała podtrzymać szanse Pogoni na utrzymanie w IV lidze, przyniósł ogromne rozczarowanie, tak grą gospodarzy, jak i przede wszystkim bezbramkowym remisem. Co gorsza, po przerwie to goście nie wykorzystali dwóch bardzo dobrych okazji bramkowych, co jeszcze bardziej skomplikowałaby sytuacje Pogoni na dwie kolejki przed końcem rozgrywek.
Z różnych powodów Pogoń zaczęła mecz w innym zestawieniu personalnym, niż to było ostatnio, co pociągnęło za sobą zmiany w przesunięciu piłkarzy na inne niż nominalne pozycje. Obowiązki zawodowe w wojsku uniemożliwiły występ Oskara Jasińskiego, przekwalifikowanego, etatowego w ostatnim czasie prawego obrońcy. Zastąpił go 18-letni Szymon Bach, który ostatni raz zagrał 7 kwietnia z Polonią Gdańsk w Malborku. Obowiązki na uczelni spowodowały, że podstawowy napastnik Kacper Markowski zasiadł na ławce rezerwowych już po rozpoczęciu meczu. Na szpicy ataku zastąpił go przesunięty z prawej pomocy Łukasz Basiński, którego tym razem wspierać w atakach miał Grzegorz Gruchała. Na zupełnie nowej pozycji dla siebie zagrał także środkowy pomocnik Krzysztof Witkowski, przesunięty tym razem na jej prawą stronę. Na ławce mecz rozpoczął Andrzej Kołucki, zabrakło na niej także Mateusza Stankiewicza i Bartosza Haraszczuka.
Tymczasem w składzie gości, których trenuje od stycznia 25-letni Piotr Górniewicz (zagrał z Pogonią jesienią w Ustce od pierwszej minuty) znalazło się miejsce dla sześciu młodzieżowców, których poczynaniami mieli kierować 28-letni kapitan Radosław Łukasik i jego rówieśnik Tomasz Ciemniewski, jeszcze jesienią grający w II-ligowym Druteksie Bytovii Bytów. Jak pokazał przebieg meczu, taki odmłodzony skład podjął walkę i nie pozwolił gospodarzom na wiele pod swoją bramką.
Goście zaczęli mecz odważnie i już w 3 minucie kontra zaledwie dwóch zawodników, którą rozpoczął wyróżniający się w środku pola Ciemniewski mogła skończyć się zimnym prysznicem dla Pogoni. W ostatnie chwili zablokowany strzał Michała Gruszki i Jantar miał tylko rzut rożny. Z upływem minut Pogoń zaczęła dyktować warunki gry, będąc częściej przy piłce i grając na połowie rywali, ale cofnięci ustczanie, stosując kontrolowaną obronę, wpuszczali gospodarzy tylko na przedpole „szesnastki”. Tam już ustawione zasieki defensywne skutecznie rozbijały ataki Pogoni. Kilka razy udało się przebić i zakończyć akcję strzałem, ale te uderzenia nie mogły przynieść goli. W 16 minucie Łukasz Beyl z prawej strony dośrodkował na 5 metr, ale Grzegorz Gruchała uderzał głową z niskiego pułapu i piłka przeleciała nad poprzeczką. W 24 minucie na lewą stronę zbiegł Gruchała i miękko dośrodkował na 5 metr do Basińskiego. Strzał głową był raczej do statystyk niż przyniósł prawdziwe zagrożenie. Kolejna akcja pokazała, że czasami nie trzeba długo rozgrywać akcji, ale wystarczą dwa podania, żeby stworzyć sytuację pod bramką. Minutę później bramkarz Mateusz Imianowski dalekim wyrzutem do połowy boiska obsłużył Gruchałę, a ten zagrał w tempo do zbiegającego z prawej strony do środka Witkowskiego. Pomocnik Pogoni, w tej akcji wcielający się w napastnika, pospieszył się ze strzałem, uderzając bez przyjęcia wewnętrznym podbiciem. Piłka minęła słupek. W 27 minucie przypomniał o sobie Ciemniewski. Z rzutu wolnego z połowy boiska próbował bezpośrednim strzałem zaskoczyć Imianowskiego i prawie mu się to udało, bo piłka otarła się o poprzeczkę. Na tym emocje w pierwszej połowie skończyły się.
Pierwsze minuty drugiej odsłony też nie zachwyciły swoi przebiegiem. Po tym, jak Pogoni ciężko przychodziło sforsowanie szyków obronnych Jantara do przerwy, w drugiej części receptą na zdobycie tak potrzebnego gola miały być strzały z dystansu. W 55 minucie wreszcie zakończona groźnym uderzeniem akcja Pogoni, kiedy Beyl kopnął niewiele nad poprzeczką. Dużo gorzej wychodziły mu rzuty wolne w tym meczu. W 59 minucie goście mogli wbić gwóźdź do trumny Pogoni. Przejęcie piłki w środku pola, po którym Ciemniewski zagrał prostopadłe podanie do Michała Gruszki. Napastnik gości, mimo obecności przy nim obrońcy, wbiegł w pole karne i mając przed sobą tylko Imianowskiego w bramce, uderzył obok słupka. Bramkarz Pogoni mógł się tylko modlić, żeby strzał nie był w światło bramki, bo musiałby zapewne wyciągać piłkę z siatki. Gospodarze wrócili z dalekiej podróży. W 62 minucie dobra akcja Pogoni. Górną piłkę od Beyla Basiński zgrał głową do Gruchały, ale on także z dalszej odległości strzelił nad poprzeczką. Trzy minuty później ponownie spróbował Beyl, ale też ze słabym efektem. Wreszcie 69 minuta mogła okazać się szczęśliwa dla Pogoni. Beyl uderzył po raz trzeci z dystansu, a piłki nie utrzymał Kamil Więcek. Witkowskiego z dobitką, w której dołożyłby tylko nogę, uprzedził w ostatniej chwili obrońca. Za chwilę kolejna próba Gruchały, ale tym razem i płaski strzał nie dał oczekiwanego rezultatu. W 71 minucie Witkowskiego zmienił Kołucki, a dwie minuty później za obrońcę Pawła Szutenberga wszedł napastnik Kacper Markowski. Trener gości w drugiej połowie dokonał czterech zmian. Po tej kanonadzie gospodarzy odgryźli się goście. W 78 minucie zabawili się z obroną Pogoni w „dziadka” już w polu karnym. Zgrywana z pierwszej piłka krążyła jak po sznurku, trafiając na końcu do będącego już na czystej pozycji 18-letniego Damiana Wasia. Przymierzył w kierunku dalszego słupka i tylko refleksowi Imianowskiego na linii bramkowej Pogoń zawdzięcza, że nie straciła w tej sytuacji gola i nie przegrywała. Z kolei w 83 minucie przyspieszyła Pogoń. Basiński dośrodkował, a stojący w okolicach pierwszego słupka obrońca niemal nie wbił piłki do własnej bramki. Skończyło się na strachu i rożnym. Mimo 3 minut doliczonego czasu gry Pogoni nie udało się już zmienić wyniku. To trzeci z kolei bezbramkowy remis i ósmy w jedenastym meczu na wiosnę. Lęborczanie zagrają jeszcze w sobotę w Pelplinie z Wierzycą (godz. 17) i na zakończenie w Lęborku tydzień później z Powiślem Dzierzgoń. Oby z lepszym skutkiem niż z Jantarem.