IV runda woj. Pucharu Polski, 10 kwietnia 2013r. godz. 16
Pogoń Lębork - Kaszubia Kościerzyna 1:2 po dogrywce, 1:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Piotr Kwietniewski (57), 1:1 Sylwester Ilanz (90), 1:2 Kwietniewski (118)
Pogoń: Czekirda - Bach, Jasiński, Gapski, B. Żmudzki - Krajnik (61 Kołucki), Morawski, Kalamaszek (68 Haraszczuk, 80 Kołodziejski) - Stankiewicz (76 Witkowski), Ilanz, J. Żmudzki
Kaszubia: J. Kafarski - Wysiecki, Prokopów, Krysiński, Kowol, Troka (32 Kuźmiński), Rusinek, Skrzecz (46 M. Wirkus), Prądziński (46 Kwietniewski), Pilch, Prinz (76 J. Przybyszewski)
Sędzia: Krzysztof Gałek
Kiedy chyba wszyscy na stadionie, od piłkarzy po kibiców, szykowali się na serię „jedenastek” do rzutu wolnego dla gości spod bocznej linii pola karnego podszedł Piotr Kwietniewski. Kopnął bezpośrednio na bramkę, po ziemi. Piłka przeszła pod murem Pogonistów, nie zatrzymali jej obrońcy, minęła stojącego w bramce Czekirdę i wpadła w środek bramki. Tuż przed końcowym gwizdkiem do serii rzutów karnych miał szansę doprowadzić jeszcze Jakub Żmudzki, ale jego uderzenie w niezłej sytuacji minęło bramkę Kaszubii. Wicelider IV ligi potrzebował 120 minut, żeby wyeliminować z pucharu lidera Słupskiej Klasy Okręgowej.
Wreszcie pogoda i boisko sprzyjało rozegraniu tego dwukrotnie przekładanego spotkania. Na trybunach o odpowiednią atmosferę zadbała ponad stuosobowa grupa kibiców Pogoni. Mocny rywal, który zagrał niemal w ligowym składzie miał pokazać, na jakim etapie jest Pogoń, która w przyszłym sezonie ma już grać w IV lidze.
Trener Pogoni Sobiesław Przybylski wystawił do gry mocno zmienioną „jedenastkę” w porównaniu z ostatnim meczem ligowym, ale także ze względu na ważny mecz w „okręgówce”, bo już w sobotę Pogoń zagra w Pęplinie z nieobliczalnym Karolem. W bramce szansę otrzymał Dominik Czekirda. W meczu pucharowym kosztem Marka Kozakiewicza mógł zagrać pauzujący w lidze za kartki Szymon Bach. Dzięki temu kapitan Oskar Jasiński wrócił do środka defensywy. Miejsce w wyjściowym składzie utrzymał Rafał Morawski, któremu partnerował w środkowej formacji zazwyczaj rezerwowy Mateusz Krajnik oraz po raz pierwszy tej wiosny grający od początku Mariusz Kalamaszek. Tym razem na ławce zaczął i Haraszczuk i Witkowski. W przedniej formacji „etatowców” Ilanza ze Stankiewiczem uzupełnił także kartkowy pokutnik Jakub Żmudzki, dla którego był to absolutny debiut wiosenny w meczu o stawkę. Z ławki mecz oglądał Andrzej Kołucki.
Mecz zaczął się dużą intensywnością i tempem gry i przez pierwszy kwadrans oglądaliśmy zaciętą walkę o środek pola. Pogoń grała odważnie i nie było widać różnicy w klasie obu ekip. Co więcej, już w 5 minucie gospodarze byli bliscy prowadzenia. Dwa podania do przodu, najpierw Krajnika do Stankiewicza, który wypuścił Ilanza. Obrońca nie przeciął podania, a widząc, co się szykuje, z bramki aż pod linię pola karnego wybiegł bramkarz gości Janusz Kafarski. Także on nie zatrzymał Ilanza, który minął golkipera i kopnął wzdłuż bramki. Dwóch obrońców asekurowało swojego kolegę i Ilanz musiałby naprawdę mocno postarać się, żeby piłka po jego uderzeniu znalazła drogę do siatki. Odpowiedz gości była błyskawiczna. Przenieśli akcję pod pole karne Pogoni, ale Błażej Troka najpierw uderzył w boczną siatkę, a po rzucie różnym zabrakło mu niewiele, żeby zamknąć dośrodkowanie na dalszy słupek. W 9 minucie za bezpardonowy faul na połowie rywala, przerywając jego akcję, żółtą kartkę obejrzał Bartosz Żmudzki. Po kwadransie wyrównanej gry Kaszubia przyspieszyła i zaczęła grac bardziej zdecydowanie. Gospodarze mieli duże problemy z powstrzymywaniem kolejnych akcji i mnożyły się z ich strony faule. Sędzia często musiał używać gwizdka. Przewaga przyjezdnych, także w indywidualnych pojedynkach, nie przełożyła się jednak na czyste okazje strzeleckie. Kilka razy gościli w polu karnym Pogoni, stwarzali zagrożenie po stałych fragmentach, ale żadnej z sytuacji nie zamienili na prowadzenie. A Pogoń przetrzymała trudny czas.
W 40 minucie miała miejsce kontrowersyjna sytuacja. Krótkie rozegranie rożnego przez Stankiewicza z Kalamaszkiem i ten drugi w łatwy sposób ograł obrońcę i znalazł się w polu karnym, po czym padł na murawę po interwencji dwóch rywali. Wydawało się, że ewidentny rzut karny. Z daleka było słychać kopnięcie buta w but. Znamienna była także wymiana zdań i zachowanie piłkarzy Kaszubii, po tym, jak arbiter Krzysztof Gałek nakazał kontynuowanie gry. Nie protestowali i sami nie byli pewni, co do czystości swojej interwencji. Sam arbiter także miał powiedzieć, schodząc do szatni, że nie wskazał na „wapno”, bo nie miał stuprocentowej pewności. Wydaję się, że podstawy były i goście nie mieli by pretensji o podyktowanie karnego. Sam Kalamaszek zwrócił się retorycznie, ale głośno i stanowczo do arbitra, żeby odważył się zagwizdać. - Ewidentny rzut karny i to po interwencji dwóch obrońców. Zostałem kopnięty w nogę, kiedy piłka stała, tak więc bez dwóch zdań. Zapytałem arbitra, dlaczego boi się zagwizdać. Szkoda tej sytuacji, bo mecz inaczej mógł się ułożyć - powiedział już na chłodno Kalamaszek.
W jedynej doliczonej minucie do pierwszej połowy, kiedy piłkarze Pogoni byli już chyba myślami w szatni, Kaszubia była najbliżej prowadzenia. Jarosław Kuźniarski, który w 32 minucie zmienił kontuzjowanego Błażeja Trokę, uderzył lewą nogą z ponad 20 metrów. Lecącą wysokim lobem piłkę Czekirda odprowadził wzrokiem i na szczęście jego i kolegów odbiła się tylko od poprzeczki. Tak więc pierwsza połowa, w której gra toczyła się głównie o dominację w środku pola, między „szesnastkami”, nie przyniosła goli. Zresztą sytuacji było jak na lekarstwo.
Trener gości Paweł Budziwojski dokonał przed drugą połową dwóch zmian, z których jedna, jak się miało okazać, była strzałem w dziesiątkę. Podziękował za grę młodym Rafałowi Prądzinskiemu i Oskarowi Skrzeczowi a posłał do boju bardziej doświadczonych, ofensywnie usposobionych Michała Wirkusa i Piotra Kwietniewskiego.
W 57 minucie Kaszubia wyszła na prowadzenie. Goście mieli aut jeszcze na swojej połowie. Źle ustawiony Morawski nie odciął podania a rywal dynamicznie ruszył od połowy. Przegranie akcji na drugą stronę, dośrodkowanie Krzysztofa Rusinka i Kwietniewski mocnym wolejem z powietrza nie dał szans Czekirdzie.
Pogoń poderwała się do odrabiania strat, ale stwierdzić, że uzyskała przewagę byłoby nadużyciem. Po nieco ponad godzinie Krajnika zmienił Kołucki, a w 68 minucie za Kalamaszka wszedł Haraszczuk. Chwilę po wejściu za umyślny faul, rewanżując się obrońcy Kaszubii Michałowi Kowolowi za bezpardonowe potraktowanie Stankiewicza, otrzymał żółtą kartkę. Podjął twardą walkę, ale w jednym ze star sam ucierpiał, a zbite biodro nie pozwoliło mu na kontynuowanie gry i już w 80 minucie poprosił o zmianę. Na murawie pojawił się Łukasz Kołodziejski. W 76 minucie trener Pogoni Sobiesław Przybylski dokonał czwartej, ostatniej zmiany. Tymczasem debiutującego w meczu o stawkę Szymona Bacha zaczęły łapać skurcze, ale musiał kontynuować grę.
Kiedy wydawało się, że gol Kwietniewskiego przesądzi losy awansu na rzecz gości, nadeszła 90 minuta. Morawski wrzucił piłkę w pole karne, obrońca źle obliczył lot piłki, a za jego plecami czekał już Ilanz. Mocnym „szczupakiem” z kilku metrów zdobył gola na wagę dogrywki.
Pierwsza jej odsłona to była zachowawcza gra z obu stron, aby nie straci gola. Żółtą kartkę dostał mocno cierpiący Bach. W 113 minucie do rzutu wolnego dla Pogoni podszedł Ilanz. Kopnął w mur, piłka odbiła się od jednego z rywali i ponownie znalazła się w posiadaniu napastnika Pogoni, który biegł w pole karne i wrzucił piłkę na „aferę”. Nikt z kolegów jej nie przejął i rywale skontrowali. Uderzenie głową rezerwowego Jana Przybyszewskiego było bardzo niecelne.
118 minutę Pogoniści zapamiętają na długo. Morawski faulował przy bocznej linii pola karnego. Do piłki podszedł Kwietniewski i uderzył płasko i mocno po ziemi. Piłka przeleciała pod nogami skaczących w murze gospodarzy, zaskoczyła Czekirdę i zatrzymała się w siatce. Miał jeszcze szansę wyrównać Jakub Żmudzki, ale nie trafił w bramkę. - Od początku było widać, że goście są bardziej ograni i piłkarsko i mentalnie. Przetrzymaliśmy trudne chwile i dogrywka była wyrównana. Kwietniewski wymusił rzut wolny. Zabrakło nam cwaniactwa, które mieli rywale. W przekroju całego meczu Kaszubia była piłkarsko drużyną nieco lepszą i zasłużenie awansowała – podsumował Kalamaszek.
Rezerwowy w tym spotkaniu Piotr Kwietniewski ponownie okazał się katem Pogoni, który zakończył pucharową przygodę naszej drużyny. 14 maja 2008 r. w 1/16 wojewódzkiego Pucharu Polski do Lęborka na mecz z praktycznie pewną już awansu do IV ligi Pogonią przyjechała Brda Przechlewo, zajmująca wówczas 12 miejsce w IV lidze. Oczywiście z Kwietniewskim w ataku, a także obecnie grającym w Kaszubi Michałem Wirkusem. Kwietniewski został bohaterem tamtego meczu. Pogoń prowadziła do 43 minuty 2-0 po samobójczym golu Bartosza Klimowicza i najlepszego wówczas strzelca Radosława Sulimy. Kwietniewski przed przerwą wykorzystał karnego, a w końcówce przy remisie 2-2, trafił najpierw z wolnego strzałem w „okienko” nie dając szans Kamilowi Sęktasowi, a następnie po indywidualnej akcji. Zdobył zatem hat-tricka. Z obecnego składu Pogoni ten mecz pamiętają tylko rezerwowi wtedy Kołucki i Kołodziejski.
Trener Sobiesław Przybylski powiedział po meczu: - Jeżeli rywal strzela o jedną bramkę więcej, to zasłużył na awans. Jestem dumny z mojej drużyny. Zagraliśmy na przyzwoitym poziomie. Kibice docenili naszą grę i podziękowali nam za walkę. Goście górowali cwaniactwem, ograniem. Nam brakuje grania z takimi drużynami. Nie wydaje mi się, żeby w całym spotkaniu było widac aż różnicę klasy. W drugiej połowie Kaszubia nie wykorzystała szans na 2-0 i 3-0 i od 65-70 minuty graliśmy tak, że zasłużyliśmy na gola Ilanza.
Pogoń Lębork - Kaszubia Kościerzyna 1:2 po dogrywce, 1:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Piotr Kwietniewski (57), 1:1 Sylwester Ilanz (90), 1:2 Kwietniewski (118)
Pogoń: Czekirda - Bach, Jasiński, Gapski, B. Żmudzki - Krajnik (61 Kołucki), Morawski, Kalamaszek (68 Haraszczuk, 80 Kołodziejski) - Stankiewicz (76 Witkowski), Ilanz, J. Żmudzki
Kaszubia: J. Kafarski - Wysiecki, Prokopów, Krysiński, Kowol, Troka (32 Kuźmiński), Rusinek, Skrzecz (46 M. Wirkus), Prądziński (46 Kwietniewski), Pilch, Prinz (76 J. Przybyszewski)
Sędzia: Krzysztof Gałek
Kiedy chyba wszyscy na stadionie, od piłkarzy po kibiców, szykowali się na serię „jedenastek” do rzutu wolnego dla gości spod bocznej linii pola karnego podszedł Piotr Kwietniewski. Kopnął bezpośrednio na bramkę, po ziemi. Piłka przeszła pod murem Pogonistów, nie zatrzymali jej obrońcy, minęła stojącego w bramce Czekirdę i wpadła w środek bramki. Tuż przed końcowym gwizdkiem do serii rzutów karnych miał szansę doprowadzić jeszcze Jakub Żmudzki, ale jego uderzenie w niezłej sytuacji minęło bramkę Kaszubii. Wicelider IV ligi potrzebował 120 minut, żeby wyeliminować z pucharu lidera Słupskiej Klasy Okręgowej.
Wreszcie pogoda i boisko sprzyjało rozegraniu tego dwukrotnie przekładanego spotkania. Na trybunach o odpowiednią atmosferę zadbała ponad stuosobowa grupa kibiców Pogoni. Mocny rywal, który zagrał niemal w ligowym składzie miał pokazać, na jakim etapie jest Pogoń, która w przyszłym sezonie ma już grać w IV lidze.
Trener Pogoni Sobiesław Przybylski wystawił do gry mocno zmienioną „jedenastkę” w porównaniu z ostatnim meczem ligowym, ale także ze względu na ważny mecz w „okręgówce”, bo już w sobotę Pogoń zagra w Pęplinie z nieobliczalnym Karolem. W bramce szansę otrzymał Dominik Czekirda. W meczu pucharowym kosztem Marka Kozakiewicza mógł zagrać pauzujący w lidze za kartki Szymon Bach. Dzięki temu kapitan Oskar Jasiński wrócił do środka defensywy. Miejsce w wyjściowym składzie utrzymał Rafał Morawski, któremu partnerował w środkowej formacji zazwyczaj rezerwowy Mateusz Krajnik oraz po raz pierwszy tej wiosny grający od początku Mariusz Kalamaszek. Tym razem na ławce zaczął i Haraszczuk i Witkowski. W przedniej formacji „etatowców” Ilanza ze Stankiewiczem uzupełnił także kartkowy pokutnik Jakub Żmudzki, dla którego był to absolutny debiut wiosenny w meczu o stawkę. Z ławki mecz oglądał Andrzej Kołucki.
Mecz zaczął się dużą intensywnością i tempem gry i przez pierwszy kwadrans oglądaliśmy zaciętą walkę o środek pola. Pogoń grała odważnie i nie było widać różnicy w klasie obu ekip. Co więcej, już w 5 minucie gospodarze byli bliscy prowadzenia. Dwa podania do przodu, najpierw Krajnika do Stankiewicza, który wypuścił Ilanza. Obrońca nie przeciął podania, a widząc, co się szykuje, z bramki aż pod linię pola karnego wybiegł bramkarz gości Janusz Kafarski. Także on nie zatrzymał Ilanza, który minął golkipera i kopnął wzdłuż bramki. Dwóch obrońców asekurowało swojego kolegę i Ilanz musiałby naprawdę mocno postarać się, żeby piłka po jego uderzeniu znalazła drogę do siatki. Odpowiedz gości była błyskawiczna. Przenieśli akcję pod pole karne Pogoni, ale Błażej Troka najpierw uderzył w boczną siatkę, a po rzucie różnym zabrakło mu niewiele, żeby zamknąć dośrodkowanie na dalszy słupek. W 9 minucie za bezpardonowy faul na połowie rywala, przerywając jego akcję, żółtą kartkę obejrzał Bartosz Żmudzki. Po kwadransie wyrównanej gry Kaszubia przyspieszyła i zaczęła grac bardziej zdecydowanie. Gospodarze mieli duże problemy z powstrzymywaniem kolejnych akcji i mnożyły się z ich strony faule. Sędzia często musiał używać gwizdka. Przewaga przyjezdnych, także w indywidualnych pojedynkach, nie przełożyła się jednak na czyste okazje strzeleckie. Kilka razy gościli w polu karnym Pogoni, stwarzali zagrożenie po stałych fragmentach, ale żadnej z sytuacji nie zamienili na prowadzenie. A Pogoń przetrzymała trudny czas.
W 40 minucie miała miejsce kontrowersyjna sytuacja. Krótkie rozegranie rożnego przez Stankiewicza z Kalamaszkiem i ten drugi w łatwy sposób ograł obrońcę i znalazł się w polu karnym, po czym padł na murawę po interwencji dwóch rywali. Wydawało się, że ewidentny rzut karny. Z daleka było słychać kopnięcie buta w but. Znamienna była także wymiana zdań i zachowanie piłkarzy Kaszubii, po tym, jak arbiter Krzysztof Gałek nakazał kontynuowanie gry. Nie protestowali i sami nie byli pewni, co do czystości swojej interwencji. Sam arbiter także miał powiedzieć, schodząc do szatni, że nie wskazał na „wapno”, bo nie miał stuprocentowej pewności. Wydaję się, że podstawy były i goście nie mieli by pretensji o podyktowanie karnego. Sam Kalamaszek zwrócił się retorycznie, ale głośno i stanowczo do arbitra, żeby odważył się zagwizdać. - Ewidentny rzut karny i to po interwencji dwóch obrońców. Zostałem kopnięty w nogę, kiedy piłka stała, tak więc bez dwóch zdań. Zapytałem arbitra, dlaczego boi się zagwizdać. Szkoda tej sytuacji, bo mecz inaczej mógł się ułożyć - powiedział już na chłodno Kalamaszek.
W jedynej doliczonej minucie do pierwszej połowy, kiedy piłkarze Pogoni byli już chyba myślami w szatni, Kaszubia była najbliżej prowadzenia. Jarosław Kuźniarski, który w 32 minucie zmienił kontuzjowanego Błażeja Trokę, uderzył lewą nogą z ponad 20 metrów. Lecącą wysokim lobem piłkę Czekirda odprowadził wzrokiem i na szczęście jego i kolegów odbiła się tylko od poprzeczki. Tak więc pierwsza połowa, w której gra toczyła się głównie o dominację w środku pola, między „szesnastkami”, nie przyniosła goli. Zresztą sytuacji było jak na lekarstwo.
Trener gości Paweł Budziwojski dokonał przed drugą połową dwóch zmian, z których jedna, jak się miało okazać, była strzałem w dziesiątkę. Podziękował za grę młodym Rafałowi Prądzinskiemu i Oskarowi Skrzeczowi a posłał do boju bardziej doświadczonych, ofensywnie usposobionych Michała Wirkusa i Piotra Kwietniewskiego.
W 57 minucie Kaszubia wyszła na prowadzenie. Goście mieli aut jeszcze na swojej połowie. Źle ustawiony Morawski nie odciął podania a rywal dynamicznie ruszył od połowy. Przegranie akcji na drugą stronę, dośrodkowanie Krzysztofa Rusinka i Kwietniewski mocnym wolejem z powietrza nie dał szans Czekirdzie.
Pogoń poderwała się do odrabiania strat, ale stwierdzić, że uzyskała przewagę byłoby nadużyciem. Po nieco ponad godzinie Krajnika zmienił Kołucki, a w 68 minucie za Kalamaszka wszedł Haraszczuk. Chwilę po wejściu za umyślny faul, rewanżując się obrońcy Kaszubii Michałowi Kowolowi za bezpardonowe potraktowanie Stankiewicza, otrzymał żółtą kartkę. Podjął twardą walkę, ale w jednym ze star sam ucierpiał, a zbite biodro nie pozwoliło mu na kontynuowanie gry i już w 80 minucie poprosił o zmianę. Na murawie pojawił się Łukasz Kołodziejski. W 76 minucie trener Pogoni Sobiesław Przybylski dokonał czwartej, ostatniej zmiany. Tymczasem debiutującego w meczu o stawkę Szymona Bacha zaczęły łapać skurcze, ale musiał kontynuować grę.
Kiedy wydawało się, że gol Kwietniewskiego przesądzi losy awansu na rzecz gości, nadeszła 90 minuta. Morawski wrzucił piłkę w pole karne, obrońca źle obliczył lot piłki, a za jego plecami czekał już Ilanz. Mocnym „szczupakiem” z kilku metrów zdobył gola na wagę dogrywki.
Pierwsza jej odsłona to była zachowawcza gra z obu stron, aby nie straci gola. Żółtą kartkę dostał mocno cierpiący Bach. W 113 minucie do rzutu wolnego dla Pogoni podszedł Ilanz. Kopnął w mur, piłka odbiła się od jednego z rywali i ponownie znalazła się w posiadaniu napastnika Pogoni, który biegł w pole karne i wrzucił piłkę na „aferę”. Nikt z kolegów jej nie przejął i rywale skontrowali. Uderzenie głową rezerwowego Jana Przybyszewskiego było bardzo niecelne.
118 minutę Pogoniści zapamiętają na długo. Morawski faulował przy bocznej linii pola karnego. Do piłki podszedł Kwietniewski i uderzył płasko i mocno po ziemi. Piłka przeleciała pod nogami skaczących w murze gospodarzy, zaskoczyła Czekirdę i zatrzymała się w siatce. Miał jeszcze szansę wyrównać Jakub Żmudzki, ale nie trafił w bramkę. - Od początku było widać, że goście są bardziej ograni i piłkarsko i mentalnie. Przetrzymaliśmy trudne chwile i dogrywka była wyrównana. Kwietniewski wymusił rzut wolny. Zabrakło nam cwaniactwa, które mieli rywale. W przekroju całego meczu Kaszubia była piłkarsko drużyną nieco lepszą i zasłużenie awansowała – podsumował Kalamaszek.
Rezerwowy w tym spotkaniu Piotr Kwietniewski ponownie okazał się katem Pogoni, który zakończył pucharową przygodę naszej drużyny. 14 maja 2008 r. w 1/16 wojewódzkiego Pucharu Polski do Lęborka na mecz z praktycznie pewną już awansu do IV ligi Pogonią przyjechała Brda Przechlewo, zajmująca wówczas 12 miejsce w IV lidze. Oczywiście z Kwietniewskim w ataku, a także obecnie grającym w Kaszubi Michałem Wirkusem. Kwietniewski został bohaterem tamtego meczu. Pogoń prowadziła do 43 minuty 2-0 po samobójczym golu Bartosza Klimowicza i najlepszego wówczas strzelca Radosława Sulimy. Kwietniewski przed przerwą wykorzystał karnego, a w końcówce przy remisie 2-2, trafił najpierw z wolnego strzałem w „okienko” nie dając szans Kamilowi Sęktasowi, a następnie po indywidualnej akcji. Zdobył zatem hat-tricka. Z obecnego składu Pogoni ten mecz pamiętają tylko rezerwowi wtedy Kołucki i Kołodziejski.
Trener Sobiesław Przybylski powiedział po meczu: - Jeżeli rywal strzela o jedną bramkę więcej, to zasłużył na awans. Jestem dumny z mojej drużyny. Zagraliśmy na przyzwoitym poziomie. Kibice docenili naszą grę i podziękowali nam za walkę. Goście górowali cwaniactwem, ograniem. Nam brakuje grania z takimi drużynami. Nie wydaje mi się, żeby w całym spotkaniu było widac aż różnicę klasy. W drugiej połowie Kaszubia nie wykorzystała szans na 2-0 i 3-0 i od 65-70 minuty graliśmy tak, że zasłużyliśmy na gola Ilanza.