6 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 7 września 2013r., godz. 17
GKS Przodkowo - Pogoń Lębork 6:1 (2:0)
bramki: 1:0 Jakub Gronowski (21), 2:0 Tomasz Broner (34), 3:0 Jakub Gronowski (47), 4:0 Jakub Gronowski (54), 5:0 Jakub Gronowski (76), 6:0 Maciej Młyński (82), 6:1 Jędrzej Waczkowski (90+3)
GKS: Dyszkiewicz - Drutel, F. Barzowski, Sobczyński, Kozerkiewicz (80’ Młyński), Broner, Bloch, Dałek (57’ Cirkowski), S. Frankowski (68’ Olszewski), M. Frankowski (68’ Wrzask), Gronowski
Trener: Sebastian Letniowski
Pogoń: Labuda - Jasiński (kapitan), Kozakiewicz, Gapski, B. Żmudzki (‘32 Bach) - Wesserling, Sychowski, Morawski - J. Żmudzki (‘58 Kołodziejski), Ilanz (‘70 Waczkowski), Byczkowski
rezerwowi: Skrzypczak, Iwosa, Naczk, Bulczak
Trener: Sobiesław Przybylski
Żółte kartki: M. Frankowski - Gapski, Morawski, Wesserling, Sychowski
Sędziowie: Adam Skurat oraz Łukasz Kowalik, Wojciech Płókarz
Prawdziwą huśtawkę nastrojów fundują nam ostatnio piłkarze Pogoni. Trzeci mecz z kolei z udziałem Pogoni, w którym jedna z drużyn strzela 6 goli. Niestety po raz drugi czynią to rywale. Mecz potwierdził, że obie drużyny mają zupełnie odmienne cele w tym sezonie.
Po najgorszym meczu w sezonie Pogoń po raz drugi traci sześć goli. Porażka mogła być jeszcze bardziej dotkliwa, bo przodkowianie byli o klasę lepsi i momentami spychali naszą drużynę do rozpaczliwej obrony. Z wielu bramkowych okazji wykorzystali sześć, a sam Jakub Gronowski, który z zimną krwią zamieniał na gole znakomite podania kolegów, nie miał litości dla Patryka Labudy, cztery razy trafiając do jego bramki. Z 9 golami na koncie zrównał się w klasyfikacji strzelców z Ilanzem. Obaj są na prowadzeniu.
Trener Sobiesław Przybylski posłał do boju taką samą „jedenastkę”, która tydzień wcześniej rozpoczęła wygrany 6-0 mecz w Lęborku z Gryfem 2009 Tczew.
Od pierwszych minut inicjatywa była po stronie miejscowych. Dokładnie rozgrywali akcję, utrzymując się długo przy piłce. Na początku ich akcje zaczepne jeszcze nie miały takiego tempa i Pogoń potrafiła w odpowiednim czasie zażegnać niebezpieczeństwo. W 7 minucie pierwszy groźny atak gospodarzy. Pomocnik Mariusz Bloch posłał górne podanie za obrońców do skrzydłowego Mateusza Kozerkiewicza, którym miał przed sobą tylko Labudę. Mocny strzał pod poprzeczkę bramkarz Pogoni obronił efektowną paradą. Po chwili Morawski nie miał szacunku dla nóg weterana pomorskich boisk 37-letniego Tomasza Bronera. Sędzia udzielił na razie tylko słownej reprymendy pomocnikowi Pogoni.
Po tym początku z przewagą gospodarzy Pogoń oddaliła grę od własnego pola karnego i próbowała sama szukać okazji. W 12 minucie ponad 20 metrów od bramki faulowany był w akcji indywidualnej Jakub Żmudzki, który ze skrzydła zbiegł do środka. Z wolnego miękkie dośrodkowanie w pole karne posłał Mateusz Sychowski. Błąd w kryciu gospodarzy i po uderzeniu głową Morawskiego piłka przeleciała metr nad poprzeczką. To była najlepsza i jedna z nielicznych okazji Pogoni na gola w tej fazie meczu. Odpowiedzią gospodarzy było potężne uderzenie w 18 minucie w słupek Mateusza Frankowskiego. Labuda mógł tylko przyglądać się i dziękować, że piłka nie znalazła drogę do siatki.
W 21 minucie już nie miał tyle szczęścia, bo jego koledzy z obrony odpuścili w kryciu tego, którego trzeba było pilnować najbardziej. Przed polem karnym M. Frankowski poszukał Gronowskiego, przy którym nie było ani Kozakiewicza ani Morawskiego. Napastnik gospodarzy skorzystał z otwartej drogi do bramki i z wielkim spokojem posłał piłkę po ziemi w dalszy róg bramki Pogoni. Chwilę później kolejny atak gospodarzy, ale Labuda był pierwszy przy piłce po prostopadłym podaniu do Gronowskiego. Inicjatywa nadal była po stronie gospodarzy, ale Pogoń nie dopuszczała do większego zagrożenia pod własną bramką. W 27 minucie pierwszą żółtą kartkę w meczu dostał obrońca Pogoni Kamil Gapski za ostry wślizg na Kozerkiewiczu. W tym czasie Pogoń kilka razy przedostała się w pole karne rywali, ale nawet jak już to się udało, to bez wiary w powodzenie. Tym atakom brakowało wykończenia. Niecelne podanie niweczyło całą nadzieję na odrobienie jeszcze małej straty. W 32 minucie boisko z urazem musiał opuścić lewy obrońca Bartosz Żmudzki, który jeszcze w miarę radził sobie z szybkim skrzydłowym gospodarzy Kozerkiewiczem. Za starszego z braci wszedł nominalny prawy obrońca i jemu wychodziło to już gorzej. W krótkim odstępie czasu gospodarze dwukrotnie próbowali uderzeń z dystansu. Za każdym razem piłka niewiele mijała bramkę Pogoni.
Jednak gospodarze rozkręcali się, szukając okazji do podwyższenia nikłego prowadzenia. Szybko rozegrany atak pozycyjny i podanie na prawe skrzydło. Stamtąd piłka przeszywa pole karne, ale podanie jest nieco za plecy Gronowskiego. W drugie tempo zamykał atak Broner i z kilku metrów dopełnił formalności. Gospodarze zasłużenie prowadzili już 2-0.
Pogoń zdobyła się na odpowiedź w 37 minucie. Akcja rozgrywana przed polem karnym. Ilanz oddał piłkę do Morawskiego, a jego strzał z „krótkiej” nogi był minimalnie niecelny. Dyszkiewicz jednak kontrolował lot piłki. W pełni zasłużonym, dwubramkowym prowadzeniem GKS zakończyła się pierwsza połowa. Gospodarze pokazali się jako dobrze zgrany, poukładany zespół, w którym każdy z piłkarzy wie, co i jak robić. Niestety pełnię możliwości mieli pokazać dopiero po przerwie. Druga połowa obnażyła wszystkie braki Pogoni.
Na drugą część drużyny wyszły bez zmian. Pogoń ryzykowała utratą kolejnych goli, ale musiała myśleć o próbie odrobienia strat. Tymczasem już w 47 minucie krótka, szybka wymiana podań między M. Frankowskim a Gronowskim i ten zimnokrwisty egzekutor strzelił trzeciego gola dla Przodkowa.
Prowadząc już 3-0 gospodarze mogli się rozluźnić i pokazać pełnię możliwości. Popłoch siały ataki skrzydłami, które rozrywały obronę Pogoni. Akcja za akcją, atak za atakiem. Jak nie Kozerkiewicz to bracia Frankowscy. Pogoń zepchnięta do głębokiej defensywy. Labuda paruje na poprzeczkę potężny strzał S. Frankowskiego, ale przy kolejnym uderzeniu Gronowskiego jest już bezradny i GKS prowadzi od 54 minuty 4-0.
W 67 minucie źle zastawiona pułapka ofsajdowa przez Kozakiewicza i Gapskiego, co mogło skończyć się utratą piątego gola. Rezerwowy Marek Cirkowski dostał piłkę an skrzydło, podciągnął w pole karne, ale Labuda dobrze spisał się broniąc jego mocne uderzenie pod poprzeczkę. Chwilę później podwójna zmiana u gospodarzy. Boisko opuścili bracia Frankowscy, którzy mocno dali się we znaki defensywie Pogoni. Kiedy wydawało się, że gospodarze są już nasyceni i mecz nieco stracił tempo, dobili Pogoń jeszcze dwoma golami. Najpierw jednak, na kwadrans przed końcem, GKS miał rzut rożny. Dośrodkowywał Broner, głową przedłużył Sobczyński, a Gronowskiego strzał głową niewiele minął bramkę. Już minutę później napastnik gospodarzy „zrehabilitował” się. Po dośrodkowaniu z lewego skrzydła idealną „główką”, nawet bez odrywania się od ziemi, trafił przy słupku. Przodkowo prowadziło już 5-0, a Gronowski miał cztery gole na koncie. Był klasą sam dla siebie. Pogoniści spuścili głowy. Byli bezradni.
W 82 minucie gospodarze „rozklepali” po raz ostatni naszą defensywę. Cirkowski wyłożył piłkę jak na „patelni” rezerwowemu Młyńskiemu, a ten tylko dołożył nogę. Marnym pocieszeniem był gol Waczkowskiego w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Po zagraniu ręką Cirkowskiego krótko zagrany wolny, zaspała obrona miejscowych, i Waczkowski spokojnie kopnął do siatki.
Gospodarze byli lepsi pod każdym względem. Skutecznie bronili, ale szczególnie mogła podobać się gra ofensywna. Atakowali z rozmachem, szczególnie na skrzydłach. Na tle znakomicie dysponowanych gospodarzy Pogoń była tylko tłem. Można pocieszać się, że najgorsze Pogoń ma już za sobą.
GKS Przodkowo - Pogoń Lębork 6:1 (2:0)
bramki: 1:0 Jakub Gronowski (21), 2:0 Tomasz Broner (34), 3:0 Jakub Gronowski (47), 4:0 Jakub Gronowski (54), 5:0 Jakub Gronowski (76), 6:0 Maciej Młyński (82), 6:1 Jędrzej Waczkowski (90+3)
GKS: Dyszkiewicz - Drutel, F. Barzowski, Sobczyński, Kozerkiewicz (80’ Młyński), Broner, Bloch, Dałek (57’ Cirkowski), S. Frankowski (68’ Olszewski), M. Frankowski (68’ Wrzask), Gronowski
Trener: Sebastian Letniowski
Pogoń: Labuda - Jasiński (kapitan), Kozakiewicz, Gapski, B. Żmudzki (‘32 Bach) - Wesserling, Sychowski, Morawski - J. Żmudzki (‘58 Kołodziejski), Ilanz (‘70 Waczkowski), Byczkowski
rezerwowi: Skrzypczak, Iwosa, Naczk, Bulczak
Trener: Sobiesław Przybylski
Żółte kartki: M. Frankowski - Gapski, Morawski, Wesserling, Sychowski
Sędziowie: Adam Skurat oraz Łukasz Kowalik, Wojciech Płókarz
Prawdziwą huśtawkę nastrojów fundują nam ostatnio piłkarze Pogoni. Trzeci mecz z kolei z udziałem Pogoni, w którym jedna z drużyn strzela 6 goli. Niestety po raz drugi czynią to rywale. Mecz potwierdził, że obie drużyny mają zupełnie odmienne cele w tym sezonie.
Po najgorszym meczu w sezonie Pogoń po raz drugi traci sześć goli. Porażka mogła być jeszcze bardziej dotkliwa, bo przodkowianie byli o klasę lepsi i momentami spychali naszą drużynę do rozpaczliwej obrony. Z wielu bramkowych okazji wykorzystali sześć, a sam Jakub Gronowski, który z zimną krwią zamieniał na gole znakomite podania kolegów, nie miał litości dla Patryka Labudy, cztery razy trafiając do jego bramki. Z 9 golami na koncie zrównał się w klasyfikacji strzelców z Ilanzem. Obaj są na prowadzeniu.
Trener Sobiesław Przybylski posłał do boju taką samą „jedenastkę”, która tydzień wcześniej rozpoczęła wygrany 6-0 mecz w Lęborku z Gryfem 2009 Tczew.
Od pierwszych minut inicjatywa była po stronie miejscowych. Dokładnie rozgrywali akcję, utrzymując się długo przy piłce. Na początku ich akcje zaczepne jeszcze nie miały takiego tempa i Pogoń potrafiła w odpowiednim czasie zażegnać niebezpieczeństwo. W 7 minucie pierwszy groźny atak gospodarzy. Pomocnik Mariusz Bloch posłał górne podanie za obrońców do skrzydłowego Mateusza Kozerkiewicza, którym miał przed sobą tylko Labudę. Mocny strzał pod poprzeczkę bramkarz Pogoni obronił efektowną paradą. Po chwili Morawski nie miał szacunku dla nóg weterana pomorskich boisk 37-letniego Tomasza Bronera. Sędzia udzielił na razie tylko słownej reprymendy pomocnikowi Pogoni.
Po tym początku z przewagą gospodarzy Pogoń oddaliła grę od własnego pola karnego i próbowała sama szukać okazji. W 12 minucie ponad 20 metrów od bramki faulowany był w akcji indywidualnej Jakub Żmudzki, który ze skrzydła zbiegł do środka. Z wolnego miękkie dośrodkowanie w pole karne posłał Mateusz Sychowski. Błąd w kryciu gospodarzy i po uderzeniu głową Morawskiego piłka przeleciała metr nad poprzeczką. To była najlepsza i jedna z nielicznych okazji Pogoni na gola w tej fazie meczu. Odpowiedzią gospodarzy było potężne uderzenie w 18 minucie w słupek Mateusza Frankowskiego. Labuda mógł tylko przyglądać się i dziękować, że piłka nie znalazła drogę do siatki.
W 21 minucie już nie miał tyle szczęścia, bo jego koledzy z obrony odpuścili w kryciu tego, którego trzeba było pilnować najbardziej. Przed polem karnym M. Frankowski poszukał Gronowskiego, przy którym nie było ani Kozakiewicza ani Morawskiego. Napastnik gospodarzy skorzystał z otwartej drogi do bramki i z wielkim spokojem posłał piłkę po ziemi w dalszy róg bramki Pogoni. Chwilę później kolejny atak gospodarzy, ale Labuda był pierwszy przy piłce po prostopadłym podaniu do Gronowskiego. Inicjatywa nadal była po stronie gospodarzy, ale Pogoń nie dopuszczała do większego zagrożenia pod własną bramką. W 27 minucie pierwszą żółtą kartkę w meczu dostał obrońca Pogoni Kamil Gapski za ostry wślizg na Kozerkiewiczu. W tym czasie Pogoń kilka razy przedostała się w pole karne rywali, ale nawet jak już to się udało, to bez wiary w powodzenie. Tym atakom brakowało wykończenia. Niecelne podanie niweczyło całą nadzieję na odrobienie jeszcze małej straty. W 32 minucie boisko z urazem musiał opuścić lewy obrońca Bartosz Żmudzki, który jeszcze w miarę radził sobie z szybkim skrzydłowym gospodarzy Kozerkiewiczem. Za starszego z braci wszedł nominalny prawy obrońca i jemu wychodziło to już gorzej. W krótkim odstępie czasu gospodarze dwukrotnie próbowali uderzeń z dystansu. Za każdym razem piłka niewiele mijała bramkę Pogoni.
Jednak gospodarze rozkręcali się, szukając okazji do podwyższenia nikłego prowadzenia. Szybko rozegrany atak pozycyjny i podanie na prawe skrzydło. Stamtąd piłka przeszywa pole karne, ale podanie jest nieco za plecy Gronowskiego. W drugie tempo zamykał atak Broner i z kilku metrów dopełnił formalności. Gospodarze zasłużenie prowadzili już 2-0.
Pogoń zdobyła się na odpowiedź w 37 minucie. Akcja rozgrywana przed polem karnym. Ilanz oddał piłkę do Morawskiego, a jego strzał z „krótkiej” nogi był minimalnie niecelny. Dyszkiewicz jednak kontrolował lot piłki. W pełni zasłużonym, dwubramkowym prowadzeniem GKS zakończyła się pierwsza połowa. Gospodarze pokazali się jako dobrze zgrany, poukładany zespół, w którym każdy z piłkarzy wie, co i jak robić. Niestety pełnię możliwości mieli pokazać dopiero po przerwie. Druga połowa obnażyła wszystkie braki Pogoni.
Na drugą część drużyny wyszły bez zmian. Pogoń ryzykowała utratą kolejnych goli, ale musiała myśleć o próbie odrobienia strat. Tymczasem już w 47 minucie krótka, szybka wymiana podań między M. Frankowskim a Gronowskim i ten zimnokrwisty egzekutor strzelił trzeciego gola dla Przodkowa.
Prowadząc już 3-0 gospodarze mogli się rozluźnić i pokazać pełnię możliwości. Popłoch siały ataki skrzydłami, które rozrywały obronę Pogoni. Akcja za akcją, atak za atakiem. Jak nie Kozerkiewicz to bracia Frankowscy. Pogoń zepchnięta do głębokiej defensywy. Labuda paruje na poprzeczkę potężny strzał S. Frankowskiego, ale przy kolejnym uderzeniu Gronowskiego jest już bezradny i GKS prowadzi od 54 minuty 4-0.
W 67 minucie źle zastawiona pułapka ofsajdowa przez Kozakiewicza i Gapskiego, co mogło skończyć się utratą piątego gola. Rezerwowy Marek Cirkowski dostał piłkę an skrzydło, podciągnął w pole karne, ale Labuda dobrze spisał się broniąc jego mocne uderzenie pod poprzeczkę. Chwilę później podwójna zmiana u gospodarzy. Boisko opuścili bracia Frankowscy, którzy mocno dali się we znaki defensywie Pogoni. Kiedy wydawało się, że gospodarze są już nasyceni i mecz nieco stracił tempo, dobili Pogoń jeszcze dwoma golami. Najpierw jednak, na kwadrans przed końcem, GKS miał rzut rożny. Dośrodkowywał Broner, głową przedłużył Sobczyński, a Gronowskiego strzał głową niewiele minął bramkę. Już minutę później napastnik gospodarzy „zrehabilitował” się. Po dośrodkowaniu z lewego skrzydła idealną „główką”, nawet bez odrywania się od ziemi, trafił przy słupku. Przodkowo prowadziło już 5-0, a Gronowski miał cztery gole na koncie. Był klasą sam dla siebie. Pogoniści spuścili głowy. Byli bezradni.
W 82 minucie gospodarze „rozklepali” po raz ostatni naszą defensywę. Cirkowski wyłożył piłkę jak na „patelni” rezerwowemu Młyńskiemu, a ten tylko dołożył nogę. Marnym pocieszeniem był gol Waczkowskiego w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Po zagraniu ręką Cirkowskiego krótko zagrany wolny, zaspała obrona miejscowych, i Waczkowski spokojnie kopnął do siatki.
Gospodarze byli lepsi pod każdym względem. Skutecznie bronili, ale szczególnie mogła podobać się gra ofensywna. Atakowali z rozmachem, szczególnie na skrzydłach. Na tle znakomicie dysponowanych gospodarzy Pogoń była tylko tłem. Można pocieszać się, że najgorsze Pogoń ma już za sobą.