7 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 11 września 2013r., godz. 17
Pogoń Lębork – Pomezania Malbork 1:0 (1:0)
bramka: Sylwester Ilanz (44)
Pogoń: Labuda – Sz. Bach, Morawski, Kozakiewicz (81 Iwosa), J. Żmudzki – Wesserling, Kołodziejski (66 Naczk), Sychowski – Waczkowski (88 Fudala), Ilanz, Byczkowski (90+3 Bulczak)
Pomezania: Uliński - Ratajczyk, Kielar, Owsianik, Wilk, Dryjas, Gdela (83 Linda), Kobyliński, Wojtysiak (67 Mateusz Bełz), Sobieraj, Statkiewicz
Żółte kartki: Byczkowski, Bach (Pogoń) – Wojtysiak, Statkiewicz (Pomezania)
Jeśli zwycięzców się nie sądzi, to i my tego nie będziemy robić, ale to były ciężko wywalczone, wyszarpane trzy punkty z drużyną, która nie należy do ligowych potentatów. Pogoń była lepsza, bo potrafiła wykorzystać jedną z kilku okazji, w przeciwieństwie do gości z dawnej krzyżackiej stolicy. A to z obrazu gry w całym spotkaniu nie do końca wynikało. Gola na wagę wygranej strzelił do „szatni” nie kto inny jak Sylwester Ilanz i to w sytuacji, gdzie atakowali goście. Stracili piłkę przed polem karnym Pogoni, dwa podania, wyłożenie piłki przez Jędrzeja Waczkowskiego i Ilanz przechytrzył obrońców, pakując z kilku metrów piłkę do bramki Ulińskiego. To dziesiąty gol napastnika Pogoni w 7 spotkaniach. Od wczoraj Ilanz nie jest liderem klasyfikacji strzelców, bo hat-tricka w Tczewie ustrzelił Jakub Gronowski i ma na koncie 12 trafień. Wygraną Pogoń zawdzięcza także 17-letniemu bramkarzowi Patrykowi Labudzie, który przynajmniej dwa razy wspaniałymi interwencjami ratował naszą drużynę. Heroiczna walka Pogoni w końcówce o dowiezienie wyniku do końcowego gwizdka została nagrodzona. Skromna wygrana z Pomezanią wywindowała lęborczan z 12 na 6 miejsce w ligowej tabeli. I oby nie była już niżej...
Obie drużyny przystąpiły do gry mocno osłabione. Szczególny ból głowy z zestawieniem defensywy miał trener Pogoni. Na poligonie przebywał grający ostatnio na prawej obronie kapitan Oskar Jasiński. Urazów w meczu w Przodkowie nabawili się środkowy obrońca Kamil Gapski, który wróci na boisko za miesiąc i lewy obrońca Bartosz Żmudzki, który nawet w przerwie rozgrzewał się z pozostałymi rezerwowymi, ale na boisku ostatecznie nie pojawił się. Do dyspozycji, podobnie jak Jasiński, powinien już być na sobotni mecz w Kolbudach. Za Jasińskiego zagrał Szymon Bach. Gapskiego i Bartosza Żmudzkiego zastąpili zawodnicy cofnięci z przednich formacji. Wyprzedzając fakty, szczególnie środkowy pomocnik Rafał Morawski co najmniej dobrze wywiązał się z roli środkowego obrońcy. Starszego brata na lewej stronie zamienił skrzydłowy na co dzień Jakub Żmudzki.
Także trener gości Bogdan Kazojć nie mógł skorzystać z kilku zawodników, którzy nie otrzymali wolnego w pracy. W Lęborku zabrakło Piechoty, Cicherskiego, Daukszysa, Grześkowiaka i Miszty. Szansę dostali więc rezerwowi.
Już w pierwszych 10 minutach mogły paść trzy gole. W 6 minucie prostopadłe podanie Waczkowskiego do Kołodziejskiego, który uderzył na bramkę. Bramkarz obronił, ale po dobitce Ilanza piłka wylądowała już w bramce. Sędzia odgwizdał pozycję spaloną napastnika Pogoni. Minutę później na miano jednego z bohaterów tego meczu zaczął pracować Patryk Labuda, który po kontrataku gości wyszedł obronną ręką w sytuacji sam na sam z rywalem. W 10 minucie na czystą pozycję wychodził Ilanz, ale asystent sędziego głównego Krzysztof Gałek zasygnalizował pozycję spaloną. W 21 minucie Labuda uderzenie jednego z rywali sparował na słupek. Pomezania była dłużej w posiadaniu piłki, ale nie potrafiła tego zamienić na gola. To udało się gospodarzom. Jeszcze w 39 minucie po długim podaniu Mateusza Sychowskiego Ilanz z ostrego kąta trafił w boczną siatkę.
Pięć minut później był już bardziej skuteczny. Zaczęło się jednak od ataku gości, którzy podeszli pod pole karne Pogoni. Nie sfinalizowali jednak tej akcji, a jeszcze dali się zaskoczyć. Po odbiorze piłki Arkadiusz Byczkowski posłał długie, krzyżowe podanie do czekającego na skrzydle Waczkowskiego. 18-letni skrzydłowy Pogoni był nieuchwytny dla obrońców i po wbiegnięciu w pole karne, mogąc już próbować samemu kończyć akcję, zagrał w tempo między obrońców do Ilanza, który okazał się najszybszy i z kilku metrów podręcznikowo trafił do bramki. Gol do „szatni”.
Początek drugiej połowy to lepsze okazje Pogoni. Najpierw Bach nieco za wysoko dośrodkował na głowę Ilanza, który nie mógł uderzyć piłki, tak jakby chciał. Goście wyprowadzili błyskawiczną kontrę i źle ustawiony Bach najpierw pozwolił rywalowi przedostać się w pole karne, ale przy próbie dogrania zablokował piłkę i sam ucierpiał, naprawiając własny błąd.
W 53 minucie lewoskrzydłowy Byczkowski zbiegł z piłką do środka i rozciągnął akcję na prawe skrzydło do włączającego się ofensywnie Bacha. Tym razem dośrodkowanie prawego obrońcy było już znacznie lepsze. Piłka zmierzała do stojącego blisko dalszego słupka Kołodziejskiego, który miał miejsce i czas, żeby lepiej przymierzyć głową i oszczędzić wszystkim nerwowej końcówki. Trafił jednak w boczną siatkę i sam złapał się za głowę.
W 58 minucie odpowiedzieli składną akcją ofensywną goście, kiedy szybką wymianą podań na przedpolu Pogoni zgubili obrońców. Najgorszy w tej akcji był jednak jej finał, bo po uderzeniu sprzed pola karnego piłka minęła bezpiecznie słupek. Z upływem czasu goście byli coraz bardziej zdeterminowani do odrobienia przecież tylko jednobramkowej straty. W 63 minucie bardzo źle mogła się skończyć strata Bacha na skrzydle. Rywal zostawił go za plecami, zbliżył się pod pole karne, gdzie z łatwością minął Kozakiewicza i dośrodkował na 5 metr wprost na głowę wysokiego Piotra Sobieraja. Tylko znakomity refleks Labudy uchronił Pogoń przed stratą gola. W 77 minucie goście znowu groźnie zaatakowali, a pogubiła się obrona Pogoni. Podanie ze środka nad głową Jakuba Żmudzkiego, który nie dogonił już Mateusza Kobylińskiego. Mając przed sobą już tylko Labudę uderzył w niego.
W 80 minucie Pogoń miała szansę rozstrzygnąć losy spotkania. Krzyżowe zagranie z obrony Morawskiego do Ilanza, który był źle pilnowany i napastnik Pogoni po krótkim rajdzie znalazł się przed bramkarzem, który wybiegł z bramki. Ilanz zwlekał ze strzałem, aż w końcu postanowił minąć golkipera. Doszedł już do pozycji strzeleckiej, ale najbardziej doświadczony wśród malborczyków 37-letni obrońca Sebastian Ratajczyk asekurował kolegę z bramki.
W końcówce Pogoń cofnęła się a trener Przybylski wpuszczał kolejnych obrońców, żeby tylko dowieźć wygraną. Mimo oblężenia bramki Pogoni ta sztuka udała się i w meczu, w którym każdy wynik był możliwy, to gospodarze mogli cieszyć się z trzech punktów.
Po meczu powiedzieli:
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - Mecz nie był powalający w naszym wykonaniu i mógł zakończyć się każdym wynikiem. Takie spotkania też trzeba umieć wygrywać. Po meczu nikt nie będzie pamiętał w jakim stylu. W pierwszej połowie mieliśmy kilka okazji bramkowych. Po przerwie cofnęliśmy się i mieliśmy grać z kontry, które nam jednak nie wychodziły i Pomezania miała swoje okazje.
Bogdan Kazojć, trener Pomezanii: - Byliśmy dłużej przy piłce, mieliśmy więcej stu procentowych sytuacji, zwłaszcza w pierwszej połowie, po trzeciej z nich poszła kontra i straciliśmy gola. Wystarczył moment dekoncentracji i straciliśmy gola jak z Chwaszczynem. Musimy popracować nad skutecznością. Dziś byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym, ale nie liczą się walory artystyczne, a to co jest w siatce. Szczęście w piłce jest jednak bardzo potrzebne. Gratuluję Pogoni i życzę zbierania punktów w następnych meczach.
Pogoń Lębork – Pomezania Malbork 1:0 (1:0)
bramka: Sylwester Ilanz (44)
Pogoń: Labuda – Sz. Bach, Morawski, Kozakiewicz (81 Iwosa), J. Żmudzki – Wesserling, Kołodziejski (66 Naczk), Sychowski – Waczkowski (88 Fudala), Ilanz, Byczkowski (90+3 Bulczak)
Pomezania: Uliński - Ratajczyk, Kielar, Owsianik, Wilk, Dryjas, Gdela (83 Linda), Kobyliński, Wojtysiak (67 Mateusz Bełz), Sobieraj, Statkiewicz
Żółte kartki: Byczkowski, Bach (Pogoń) – Wojtysiak, Statkiewicz (Pomezania)
Jeśli zwycięzców się nie sądzi, to i my tego nie będziemy robić, ale to były ciężko wywalczone, wyszarpane trzy punkty z drużyną, która nie należy do ligowych potentatów. Pogoń była lepsza, bo potrafiła wykorzystać jedną z kilku okazji, w przeciwieństwie do gości z dawnej krzyżackiej stolicy. A to z obrazu gry w całym spotkaniu nie do końca wynikało. Gola na wagę wygranej strzelił do „szatni” nie kto inny jak Sylwester Ilanz i to w sytuacji, gdzie atakowali goście. Stracili piłkę przed polem karnym Pogoni, dwa podania, wyłożenie piłki przez Jędrzeja Waczkowskiego i Ilanz przechytrzył obrońców, pakując z kilku metrów piłkę do bramki Ulińskiego. To dziesiąty gol napastnika Pogoni w 7 spotkaniach. Od wczoraj Ilanz nie jest liderem klasyfikacji strzelców, bo hat-tricka w Tczewie ustrzelił Jakub Gronowski i ma na koncie 12 trafień. Wygraną Pogoń zawdzięcza także 17-letniemu bramkarzowi Patrykowi Labudzie, który przynajmniej dwa razy wspaniałymi interwencjami ratował naszą drużynę. Heroiczna walka Pogoni w końcówce o dowiezienie wyniku do końcowego gwizdka została nagrodzona. Skromna wygrana z Pomezanią wywindowała lęborczan z 12 na 6 miejsce w ligowej tabeli. I oby nie była już niżej...
Obie drużyny przystąpiły do gry mocno osłabione. Szczególny ból głowy z zestawieniem defensywy miał trener Pogoni. Na poligonie przebywał grający ostatnio na prawej obronie kapitan Oskar Jasiński. Urazów w meczu w Przodkowie nabawili się środkowy obrońca Kamil Gapski, który wróci na boisko za miesiąc i lewy obrońca Bartosz Żmudzki, który nawet w przerwie rozgrzewał się z pozostałymi rezerwowymi, ale na boisku ostatecznie nie pojawił się. Do dyspozycji, podobnie jak Jasiński, powinien już być na sobotni mecz w Kolbudach. Za Jasińskiego zagrał Szymon Bach. Gapskiego i Bartosza Żmudzkiego zastąpili zawodnicy cofnięci z przednich formacji. Wyprzedzając fakty, szczególnie środkowy pomocnik Rafał Morawski co najmniej dobrze wywiązał się z roli środkowego obrońcy. Starszego brata na lewej stronie zamienił skrzydłowy na co dzień Jakub Żmudzki.
Także trener gości Bogdan Kazojć nie mógł skorzystać z kilku zawodników, którzy nie otrzymali wolnego w pracy. W Lęborku zabrakło Piechoty, Cicherskiego, Daukszysa, Grześkowiaka i Miszty. Szansę dostali więc rezerwowi.
Już w pierwszych 10 minutach mogły paść trzy gole. W 6 minucie prostopadłe podanie Waczkowskiego do Kołodziejskiego, który uderzył na bramkę. Bramkarz obronił, ale po dobitce Ilanza piłka wylądowała już w bramce. Sędzia odgwizdał pozycję spaloną napastnika Pogoni. Minutę później na miano jednego z bohaterów tego meczu zaczął pracować Patryk Labuda, który po kontrataku gości wyszedł obronną ręką w sytuacji sam na sam z rywalem. W 10 minucie na czystą pozycję wychodził Ilanz, ale asystent sędziego głównego Krzysztof Gałek zasygnalizował pozycję spaloną. W 21 minucie Labuda uderzenie jednego z rywali sparował na słupek. Pomezania była dłużej w posiadaniu piłki, ale nie potrafiła tego zamienić na gola. To udało się gospodarzom. Jeszcze w 39 minucie po długim podaniu Mateusza Sychowskiego Ilanz z ostrego kąta trafił w boczną siatkę.
Pięć minut później był już bardziej skuteczny. Zaczęło się jednak od ataku gości, którzy podeszli pod pole karne Pogoni. Nie sfinalizowali jednak tej akcji, a jeszcze dali się zaskoczyć. Po odbiorze piłki Arkadiusz Byczkowski posłał długie, krzyżowe podanie do czekającego na skrzydle Waczkowskiego. 18-letni skrzydłowy Pogoni był nieuchwytny dla obrońców i po wbiegnięciu w pole karne, mogąc już próbować samemu kończyć akcję, zagrał w tempo między obrońców do Ilanza, który okazał się najszybszy i z kilku metrów podręcznikowo trafił do bramki. Gol do „szatni”.
Początek drugiej połowy to lepsze okazje Pogoni. Najpierw Bach nieco za wysoko dośrodkował na głowę Ilanza, który nie mógł uderzyć piłki, tak jakby chciał. Goście wyprowadzili błyskawiczną kontrę i źle ustawiony Bach najpierw pozwolił rywalowi przedostać się w pole karne, ale przy próbie dogrania zablokował piłkę i sam ucierpiał, naprawiając własny błąd.
W 53 minucie lewoskrzydłowy Byczkowski zbiegł z piłką do środka i rozciągnął akcję na prawe skrzydło do włączającego się ofensywnie Bacha. Tym razem dośrodkowanie prawego obrońcy było już znacznie lepsze. Piłka zmierzała do stojącego blisko dalszego słupka Kołodziejskiego, który miał miejsce i czas, żeby lepiej przymierzyć głową i oszczędzić wszystkim nerwowej końcówki. Trafił jednak w boczną siatkę i sam złapał się za głowę.
W 58 minucie odpowiedzieli składną akcją ofensywną goście, kiedy szybką wymianą podań na przedpolu Pogoni zgubili obrońców. Najgorszy w tej akcji był jednak jej finał, bo po uderzeniu sprzed pola karnego piłka minęła bezpiecznie słupek. Z upływem czasu goście byli coraz bardziej zdeterminowani do odrobienia przecież tylko jednobramkowej straty. W 63 minucie bardzo źle mogła się skończyć strata Bacha na skrzydle. Rywal zostawił go za plecami, zbliżył się pod pole karne, gdzie z łatwością minął Kozakiewicza i dośrodkował na 5 metr wprost na głowę wysokiego Piotra Sobieraja. Tylko znakomity refleks Labudy uchronił Pogoń przed stratą gola. W 77 minucie goście znowu groźnie zaatakowali, a pogubiła się obrona Pogoni. Podanie ze środka nad głową Jakuba Żmudzkiego, który nie dogonił już Mateusza Kobylińskiego. Mając przed sobą już tylko Labudę uderzył w niego.
W 80 minucie Pogoń miała szansę rozstrzygnąć losy spotkania. Krzyżowe zagranie z obrony Morawskiego do Ilanza, który był źle pilnowany i napastnik Pogoni po krótkim rajdzie znalazł się przed bramkarzem, który wybiegł z bramki. Ilanz zwlekał ze strzałem, aż w końcu postanowił minąć golkipera. Doszedł już do pozycji strzeleckiej, ale najbardziej doświadczony wśród malborczyków 37-letni obrońca Sebastian Ratajczyk asekurował kolegę z bramki.
W końcówce Pogoń cofnęła się a trener Przybylski wpuszczał kolejnych obrońców, żeby tylko dowieźć wygraną. Mimo oblężenia bramki Pogoni ta sztuka udała się i w meczu, w którym każdy wynik był możliwy, to gospodarze mogli cieszyć się z trzech punktów.
Po meczu powiedzieli:
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - Mecz nie był powalający w naszym wykonaniu i mógł zakończyć się każdym wynikiem. Takie spotkania też trzeba umieć wygrywać. Po meczu nikt nie będzie pamiętał w jakim stylu. W pierwszej połowie mieliśmy kilka okazji bramkowych. Po przerwie cofnęliśmy się i mieliśmy grać z kontry, które nam jednak nie wychodziły i Pomezania miała swoje okazje.
Bogdan Kazojć, trener Pomezanii: - Byliśmy dłużej przy piłce, mieliśmy więcej stu procentowych sytuacji, zwłaszcza w pierwszej połowie, po trzeciej z nich poszła kontra i straciliśmy gola. Wystarczył moment dekoncentracji i straciliśmy gola jak z Chwaszczynem. Musimy popracować nad skutecznością. Dziś byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym, ale nie liczą się walory artystyczne, a to co jest w siatce. Szczęście w piłce jest jednak bardzo potrzebne. Gratuluję Pogoni i życzę zbierania punktów w następnych meczach.