20. kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 29 marca 2014r., godz. 15
Pogoń Lębork - KS Chwaszczyno 3:4 (3:2)
Bramki: 1:0 Rafał Morawski (‘19), 2:0 Sylwester Ilanz (‘26 - karny), 2:1 Łukasz Dempc (‘28), 3:1 Sylwester Ilanz (‘37), 3:2 Mirosław Mitura (‘39 - karny), 3:3 Paweł Piotrowski (5’3), 3:4 Łukasz Dempc (‘65)
Pogoń: Labuda - Sz. Bach (‘68 Jasiński), Musuła, P. Łapigrowski, B. Żmudzki (kapitan) - Stankiewicz, Morawski, Sychowski, Byczkowski - Waczkowski - Ilanz
Chwaszczyno: Grubba - Laskowski (kapitan) (‘46 Saczewski), Ulanowski, Cegłowski, Czerwionka - 10 (‘76 Radoń), Kuss, Czuk, Gorczyca (‘67 Jezierski) - Przybyszewski (‘32 Mitura) - Piotrowski
żółte kartki: P. Łapigrowski (87), Sz. Bach (39) - Cegłowski (8), Kuss (41)
Sędziowie: Damian Kos oraz Leszek Wnuk, Tomasz Pawlak
Pełen piłkarskiej dramaturgii spektakl, godny inauguracji gry o ligowe punkty na nowym boisku, stworzyli piłkarze Pogoni i Chwaszczyna. Niestety, mimo prowadzenia naszej drużyny z faworytem 2:0 i 3:1, to goście zdobyli trzy punkty, bo to emocjonujące spotkanie zakończyło się wynikiem, jak ostatnie hiszpańskie El Clasico.
Po dwóch meczach na wyjeździe wreszcie piłkarska wiosna zawitała także do Lęborka. Dla starszych kibiców, pamiętających czasy III ligi, był to sentymentalny powrót na trybuny boiska, na którym Pogoń świętowała największe sukcesy. Piękna, słoneczna pogoda i wysoka temperatura sprzyjała i piłkarzom i kibicom.
Wicelider tabeli i pretendent do III-ligowego awansu przyjechał do Lęborka z kompletem punktów po dwóch kolejkach rundy rewanżowej, zdobytych jednak na swoim boisku z dużo niżej notowanymi drużynami. Pogoń przystąpiła do meczu bez swojego kapitana Oskara Jasińskiego, którego zatrzymała obowiązki zawodowe i opaskę przejął debiutujący w tej roli Bartosz Żmudzki. Z trybun mecz oglądał pomocnik Mateusz Wesserling, który musiał pauzować za 4 żółte kartki. Trener Sobiesław Przybylski tym razem zmienił ustawienie z 1-4-3-3 na 1-4-4-1-1. Za najbardziej wysuniętym Ilanzem miał operować Waczkowski. Obroną gości miał kierować 43-letni eks-Pogonista Dariusz Ulanowski.
Już pierwsze minuty pokazały, że Pogoń zagra w tym meczu o pełną pulę, bez respektu dla faworyzowanych gości. Nie czekając na rozwój wydarzeń od początku przejęła inicjatywę, czym chyba mocno zaskoczyła przyjezdnych. Ofensywna, szybka gra mogła się podobać. Największe zagrożenie Pogoniści stwarzali atakując skrzydłami – z lewej Bartosz Żmudzki z Byczkowskim i z prawej Bach ze Stankiewiczem. I właśnie akcja prawem skrzydłem już w 6 minucie mogła dać Pogoni prowadzenie. Długie podanie do Bacha, który zgrał piłkę głową do Stankiewicza, a ten miał przed sobą już tylko Grubbę. Doświadczony bramkarz gości zna się jednak na swoim fachu. Wybiegł z bramki, skrócił kąt i obronił uderzenie z bliska. W 8 minucie szybka kontra gospodarzy, rozegrana na jeden kontakt od pola karnego. Żmudzki do Ilanza, ten do Byczkowskiego, który wypuścił Waczkowskiego. Ten ostatni wygrał walkę o pozycję z Karolem Cegłowskim i środkowy obrońca gości ratował się faulem, za który sędzia Damian Kos ukarała go żółtą kartką. Cegłowski także w 14 minucie faulował Waczkowskiego. Mocno bite dośrodkowanie sprawiło, że Grubba piąstkował piłkę, ale nie oddalił do końca zagrożenia. Próbował to uczynić pomocnik Łukasz Dempc, ale był naciskany i wybijając piłkę głową za boisko trafił w poprzeczkę własnej bramki. Goście byli w dużych opałach.
Wreszcie znakomita gra Pogoni przyniosła wymierny efekt w 19 minucie. Podręcznikowa, wzorowa akcja rozegrana od własnego pola karnego. Piłkę wyprowadził środkowy obrońca Musuła. Podał do Morawskiego, a ten do Sychowskiego. Jeden z dwóch środkowych pomocników Pogoni w tym meczu zagrał długie, płaskie podanie na wolne skrzydło, gdzie włączył się Bartosz Żmudzki. Kapitan Pogoni spod końcowej linii wycofał do Morawskiego, a ten balansem zmylił stojącego za daleko obrońcę i w drugim kontakcie z piłką, z najwyższym spokojem posłał piłkę po ziemi do bramki, myląc zupełnie Grubbę. Pogoń za swoją ofensywną grę objęła w pełni zasłużone prowadzenie. Ale na tym nie zamierzał przestać. W 23 minucie kolejny atak. Byczkowski złamał akcję z lewego skrzydła do środka i zagrał do czekającego przed polem karnym Ilanza. Ulanowski nie bawił się w kalkulację i bezpardonowo faulował najgroźniejszego strzelca gospodarzy. Sam poszkodowany uderzył bezpośrednio nad murem. Uderzeniu przy słupku zabrakło jednak mocy i Grubba miał okazję do ładnej parady.
Pogoń nadal była w uderzeniu. W 24 minucie duże zamieszanie pod końcową linią „szesnastki”. Podanie do Żmudzkiego, którego zahacza Cegłowski. Obrońca gości od początku spotkania miał duże problemy i ta nieprzepisowa interwencja była też tego skutkiem. Sędzia bez wahania wskazał na rzut karny. Techniczna podcinka Ilanza zmyliła Grubbę i Pogoń prowadziła już 2:0. Euforia na trybunach i boisku. Grającej z takim rozmachem drużyny dawno nie mieliśmy okazji oglądać. Ręce same składały się do oklasków.
Dwie minuty później świetny nastrój został nieco zmącony. Jedna z nielicznych akcji gości zakończyła się kontaktową bramką. Piłka trafiła przed pole karne do potężnie zbudowanego Pawła Piotrowskiego. Mimo obecności naszych obrońców żadnemu nie udało się przerwać dryblingu napastnika z Chwaszczyna i ten zagrał prostopadłe podanie do Dempca. Pomocnik gości nie zmarnował doskonałej okazji, posyłając piłkę po ziemi przy słupku. To było ostrzeżenie, że do rozstrzygnięcia losów meczu jeszcze długa droga.
W 37 minucie kuriozalna sytuacja, ale jakże szczęśliwa dla nas. Faulowany przy bocznej linii był Bach. Sychowski posłał długie dośrodkowanie w pole karne. Prawemu obrońcy Danielowi Laskowskiemu wydawało się, że piłka wyjdzie za pole gry, tymczasem odbiła mu się od pleców i trafiła na jego nieszczęście do Ilanza. Napastnik Pogoni wykorzystał ten prezent posyłając piłkę mocnym uderzeniem z kilku metrów pod poprzeczkę. Pogoń nie tylko dobrze grała, ale i miała szczęście. To 20 gol na koncie najlepszego strzelca drużyny.
Ale znowu minęły raptem dwie minuty i prowadzenie zmalało do jednej bramki. W bocznej strefie pola karnego piłka trafiła do Łukasza Czerwionki. W sytuacji, w której nie było jeszcze takiego zagrożenia, żeby przerwać akcję za wszelką cenę, Bach faulował rywala i dostał jeszcze żółtą kartkę. Jedenastkę na gola zamienił wprowadzony w 32 minucie za Adama Przybyszewskiego Mirosław Mitura. W 41 minucie dynamicznie Stankiewicz zainicjował kolejny atak, ale Kuss z dala od bramki faulował na żółtą kartkę. W pierwszej z dwóch doliczonych minut miała miejsce sytuacja, po której mogliśmy mieć jeszcze lepsze nastroje przed drugą połową. Słabo grający Cegłowski po raz kolejny faulował. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Sychowskiego piłka trafiła do niepilnowanego na 5 metrze Morawskiego. Uderzenie głową pomocnika Pogoni trafiło w Grubbę. To była bardzo dobra okazja na 4:2.
Jedno bramkowe prowadzenie nie przesądzało wyniku przed drugą połową, z czego zdawali sobie sprawę zawodnicy obu drużyn. Trener gości zostawił w szatni Laskowskiego, za którego wpuścił Saczewskiego na lewą obronę. Od początku drugiej połowy zaczęła zarysowywać się przewaga gości. Sytuacja z 50 minuty miała w sobie jeszcze dużo przypadku, bo po dośrodkowaniu piłka trafiła w poprzeczkę bramki Labudy. Trzy minuty później już nie mieliśmy tyle szczęścia. Goście czuli się coraz pewniej. Strata piłki w środku pola i podanie trafiło przed pole karne do Piotrowskiego. Z Morawskim na plecach i piłką przy nodze odwrócił się w stronę bramki i precyzyjnym, mocnym uderzeniem przy słupku wyrównał stan meczu. W 57 minucie rewanż Pogoni. Byczkowski posłał górną piłkę w pole karne. Stankiewicz zgrał głową do Ilanza, który już zbierał się do uderzenia mimo obecności dwóch obrońców. W ostatniej chwili jeden z nich wybił mu piłkę. W 60 minucie po jednej z interwencji w obronie urazu doznał Bach, ale utykając pozostał na boisku.
Goście nadal przeważali, dążąc do zdobycia zwycięskiej bramki. Po naszych zawodnikach było widać, jak duży wydatek energetyczny kosztowała ich pierwsza połowa. Oddali pole, pozbywając się szybko piłki. Taka gra skończyła się stratą gola w 65 minucie. W kolejnym ataku gości niepotrzebnie przy bocznej linii faulował Morawski. Czerwionka popisał się mocnym, płaskim dośrodkowaniem i najlepiej w polu karnym odnalazł się Dempc, który tylko lekko musnął piłkę i ta z dużą prędkością wpadła do bramki. Labuda nie miał szans zdążyć z reakcją na linii bramkowej. Goście dopięli swego.
W 68 minucie za Bacha wszedł Jasiński. „Jasiu” zajął miejsce w środku defensywy, skąd do pomocy przeniósł się Łapigrowski. Na prawą obronę został cofnięty Stankiewicz. Pogoń szukała swoich szans prostymi środkami w pojedynczych akcjach. W 71 minucie po jednym z kontrataków Sychowski podał do czającego się na linii pola karnego Ilanza. Zabrakło mu centymetrów, żeby opanować podanie i znaleźć się w niezłej sytuacji. W 76 minucie za strzelca dwóch goli Dempca pojawił się doświadczony 40-letni Mariusz Radoń. To był znak, że goście będą już pilnować prowadzenia. Cofnęli się przed pole karne i spokojnie rozbijali nieliczne ataki Pogoni, kiedy trzeba, także nieprzepisowo. W samej końcówce Pogoń miała jeszcze dwie okazje, żeby uratować punkt. W 87 minucie Bartosz Żmudzki posłał długie podanie spod bocznej linii na dalszy słupek, gdzie stał Ilanz. Trudne uderzenie z kilku metrów wewnętrzną częścią stopy z powietrza zatrzymało się na słupku. W trzeciej i ostatniej minucie z doliczonego czasu gry prostopadłe podanie do Ilanza, po którym oddał strzał, ale zablokowany przez Cegłowskiego, który tą interwencją zrehabilitował się za nie najlepszy występ.
Powiedzieli po meczu:
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - Od początku mieliśmy grać ofensywnie. Wyszliśmy dwoma napastnikami. Czego mieliśmy się bać, kogo się obawiać? Musimy u siebie strzelać gole i zdobywać punkty. Inauguracja, piękna pogoda. W ostatnim momencie dowiedzieliśmy się, że Oskara Jasińskiego zatrzymały sprawy zawodowe i był do dyspozycji dopiero w drugiej połowie. W pierwszej połowie nasza gra wyglądała znakomicie. Tylko, że dwa razy podaliśmy przeciwnikowi rękę. Przy prowadzeniu 2:0 tracimy gola minutę później na 2:1. Strzelamy gola na 3:1 i chwilę potem tracimy na 3:2. Zamiast dobić przeciwnika przy 3:1. Później jeszcze Morawski miał sytuację na 4:2. To się zemściło. W drugiej połowie wykorzystali dwie akcje. Wyszli trochę wyżej, ale gdyby nie indywidualna akcja Piotrowskiego, który obrócił się z naszym zawodnikiem na plecach i uderzył celnie, a później niepotrzebny faul w bocznej strefie boiska. My też mieliśmy swoje okazje w drugiej połowie. Może mniej, bo trener rywali skorygował ustawienie w obronie. Chcę pochwalić swój zespół i podziękować, ba naprawdę zagrali bardzo fajnie. Zawodnicy są załamani w szatni, ale ja im dziękuję. Dziś pokazali, że stanowią zespół i potrafią grać w piłkę. Zabrakło nam trochę szczęścia. Mam nadzieję, że kibicom spotkanie się podobało, aczkolwiek bez happy end'u.
Aleksander Cybulski, trener KS Chwaszczyno: - Pierwsza połowa zdecydowanie dla Pogoni. Bardzo fajnie zagrali. Handicup'em było dla nich, że trenują na tym boisku. Trochę ciężko było nam się przyzwyczaić do tych warunków. W drugiej pierwsze 30 minut nasze, ostatni kwadrans Pogoni. Bardziej sprawiedliwy byłby chyba remis. Pogoń miała też dużo sytuacji. My mieliśmy praktycznie chyba 5 sytuacji, strzeliliśmy 4 gole. Lębork to jest ciężki teren. Liczyłem się z tym, że będzie ciężko i jestem mega zadowolony z wyniku, aczkolwiek zagraliśmy poniżej oczekiwań. Dopisało nam trochę szczęście. W przerwie byłem wyjątkowo spokojny. Przekazałem trochę uwag, dokonałem zmian, bo straciliśmy kuriozalną bramkę. Wierzyłem, że ten wynik odwróci się w drugiej połowie. Podeszliśmy trochę wyżej, dominowaliśmy, strzeliliśmy bramki, a później Pogoń miała przewagę i też mogła strzelić gole. Naszym celem jest spróbować powalczyć o awans do III ligi. Ten cel realizujemy, bo zdobyliśmy 9 punktów, kiedy w poprzedniej rundzie analogicznie mieliśmy dwa remisy i zwycięstwo. Teraz mamy trzy wygrane i czekamy na rozwój sytuacji. Dariusza Ulanowskiego wziąłem z myślą, że nam pomoże. Razem trenujemy, bo dwa razy w tygodniu spotykają się oldboje Bałtyku i Arki. Odszedł od nas doświadczony zawodnik Sławek Ziemak. Linia defensywna trochę kuleje. Z powodu urazu łękotki wypadł bardzo dobry obrońca z Lechii Maciek Skibowski,. Daniel Laskowski zagrał poniżej oczekiwań. Wojtek Saczewski gra słabiej. Generalnie mamy problemy z bokami. Tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa. Pogoń postawiła wysokie wymagania i ten wynik jest szczęśliwy dla nas.
Mariusz Radoń, zawodnik KS Chwasczyno:- Pierwsza połowa na pewno lepsza w wykonaniu Pogoni. Grali dużo pierwszą piłką, mieli przewagę. Nie weszliśmy w mecz, jak trzeba i z tego były kłopoty. Dostaliśmy dwie bramki, następna na 3:1 była przypadkowa. W drugiej połowie zespół pokazał charakter, tak trzeba walczyć do końca. Wynik jest super. Chcemy awansować, więc każdy mecz musimy wygrać, grać w każdym meczu o zwycięstwo, nie ma kalkulacji. Mam sentyment do Pogoni. Jak przyjechałem, to zakręciła się łezka w oku. Kiedy ja grałem w Pogoni, było jedno boisko, dziadowskie szatnie. Wielki szacunek dla miasta, że stawia na sport. Najbardziej z mojej gry w Pogoni pamiętam sezon, kiedy mieliśmy chyba 4 czy 6 punktów po jesieni i utrzymaliśmy się po wygranym meczu w ostatniej kolejce. Przyszedłem do Pogoni zimą. Razem ze mną dołączył Siergiej Miasnikow, Jarek Antoszkow. Grał w tej drużynie Darek Ulanowski, Mariusz Kalamaszek, Artur Górecki. To była fajny sezon i kibiców przychodziło na mecze po dwa tysiące. Niesamowita atmosfera. To był naprawdę niesamowity sezon. To był pierwszy sezon pracy trenera Andrzeja Brendlera. Teraz to jest garstka ludzi. Szkoda. Taki piękny obiekt, to powinna być trzecia liga.
Dariusz Ulanowski, zawodnik KS Chwaszczyno:- Przyjechaliśmy tutaj wygrać. Dla nas to było najważniejsze. Nie patrzyliśmy na styl. Chcieliśmy wygrać, zdobyć trzy punkty i to nam się udało, z czego bardzo się cieszymy. Wierzyliśmy do końca, bo wiedzieliśmy, że te bramki, które straciliśmy to nie tylko sama Pogoń zdobyła, ale my jej pomogliśmy. Kuriozalna bramka, kiedy piłka odbiła się od pleców jednego z zawodników, rzut karny. Wiedzieliśmy, ze strzelimy tutaj bramki, ale nie wiedzieliśmy tylko ile. Udało się strzelić o jedną więcej. O naszym zwycięstwie przesądziło chyba to, że bardziej dążyliśmy do niego. Założyliśmy sobie, ze chcemy wygrać, nieważne, jak. Większa chęć wyrwania tego zwycięstwa. Pogoń zagrała bardzo dobrze przez pierwsze 25 minut, zepchnęła nas do defensywy, nie mogliśmy wymienić trzech podań i to się odbiło bramkami. Wiedziałem, że potrafimy grać w piłkę i to potwierdziliśmy już w pierwszej połowie, a w drugiej szczególnie. Spędziłem w Pogoni kilka fajnych lat, była fajna publiczność, fajni ludzie. Sentyment pozostał. Najbardziej pamiętam walkę o utrzymanie w III lidze za trenera Andrzeja Brendlera, cała otoczka, wszyscy nam kibicowali. Grałem w Pogoni w latach 1991-1993. Później trafiłem do Arki.
Pogoń Lębork - KS Chwaszczyno 3:4 (3:2)
Bramki: 1:0 Rafał Morawski (‘19), 2:0 Sylwester Ilanz (‘26 - karny), 2:1 Łukasz Dempc (‘28), 3:1 Sylwester Ilanz (‘37), 3:2 Mirosław Mitura (‘39 - karny), 3:3 Paweł Piotrowski (5’3), 3:4 Łukasz Dempc (‘65)
Pogoń: Labuda - Sz. Bach (‘68 Jasiński), Musuła, P. Łapigrowski, B. Żmudzki (kapitan) - Stankiewicz, Morawski, Sychowski, Byczkowski - Waczkowski - Ilanz
Chwaszczyno: Grubba - Laskowski (kapitan) (‘46 Saczewski), Ulanowski, Cegłowski, Czerwionka - 10 (‘76 Radoń), Kuss, Czuk, Gorczyca (‘67 Jezierski) - Przybyszewski (‘32 Mitura) - Piotrowski
żółte kartki: P. Łapigrowski (87), Sz. Bach (39) - Cegłowski (8), Kuss (41)
Sędziowie: Damian Kos oraz Leszek Wnuk, Tomasz Pawlak
Pełen piłkarskiej dramaturgii spektakl, godny inauguracji gry o ligowe punkty na nowym boisku, stworzyli piłkarze Pogoni i Chwaszczyna. Niestety, mimo prowadzenia naszej drużyny z faworytem 2:0 i 3:1, to goście zdobyli trzy punkty, bo to emocjonujące spotkanie zakończyło się wynikiem, jak ostatnie hiszpańskie El Clasico.
Po dwóch meczach na wyjeździe wreszcie piłkarska wiosna zawitała także do Lęborka. Dla starszych kibiców, pamiętających czasy III ligi, był to sentymentalny powrót na trybuny boiska, na którym Pogoń świętowała największe sukcesy. Piękna, słoneczna pogoda i wysoka temperatura sprzyjała i piłkarzom i kibicom.
Wicelider tabeli i pretendent do III-ligowego awansu przyjechał do Lęborka z kompletem punktów po dwóch kolejkach rundy rewanżowej, zdobytych jednak na swoim boisku z dużo niżej notowanymi drużynami. Pogoń przystąpiła do meczu bez swojego kapitana Oskara Jasińskiego, którego zatrzymała obowiązki zawodowe i opaskę przejął debiutujący w tej roli Bartosz Żmudzki. Z trybun mecz oglądał pomocnik Mateusz Wesserling, który musiał pauzować za 4 żółte kartki. Trener Sobiesław Przybylski tym razem zmienił ustawienie z 1-4-3-3 na 1-4-4-1-1. Za najbardziej wysuniętym Ilanzem miał operować Waczkowski. Obroną gości miał kierować 43-letni eks-Pogonista Dariusz Ulanowski.
Już pierwsze minuty pokazały, że Pogoń zagra w tym meczu o pełną pulę, bez respektu dla faworyzowanych gości. Nie czekając na rozwój wydarzeń od początku przejęła inicjatywę, czym chyba mocno zaskoczyła przyjezdnych. Ofensywna, szybka gra mogła się podobać. Największe zagrożenie Pogoniści stwarzali atakując skrzydłami – z lewej Bartosz Żmudzki z Byczkowskim i z prawej Bach ze Stankiewiczem. I właśnie akcja prawem skrzydłem już w 6 minucie mogła dać Pogoni prowadzenie. Długie podanie do Bacha, który zgrał piłkę głową do Stankiewicza, a ten miał przed sobą już tylko Grubbę. Doświadczony bramkarz gości zna się jednak na swoim fachu. Wybiegł z bramki, skrócił kąt i obronił uderzenie z bliska. W 8 minucie szybka kontra gospodarzy, rozegrana na jeden kontakt od pola karnego. Żmudzki do Ilanza, ten do Byczkowskiego, który wypuścił Waczkowskiego. Ten ostatni wygrał walkę o pozycję z Karolem Cegłowskim i środkowy obrońca gości ratował się faulem, za który sędzia Damian Kos ukarała go żółtą kartką. Cegłowski także w 14 minucie faulował Waczkowskiego. Mocno bite dośrodkowanie sprawiło, że Grubba piąstkował piłkę, ale nie oddalił do końca zagrożenia. Próbował to uczynić pomocnik Łukasz Dempc, ale był naciskany i wybijając piłkę głową za boisko trafił w poprzeczkę własnej bramki. Goście byli w dużych opałach.
Wreszcie znakomita gra Pogoni przyniosła wymierny efekt w 19 minucie. Podręcznikowa, wzorowa akcja rozegrana od własnego pola karnego. Piłkę wyprowadził środkowy obrońca Musuła. Podał do Morawskiego, a ten do Sychowskiego. Jeden z dwóch środkowych pomocników Pogoni w tym meczu zagrał długie, płaskie podanie na wolne skrzydło, gdzie włączył się Bartosz Żmudzki. Kapitan Pogoni spod końcowej linii wycofał do Morawskiego, a ten balansem zmylił stojącego za daleko obrońcę i w drugim kontakcie z piłką, z najwyższym spokojem posłał piłkę po ziemi do bramki, myląc zupełnie Grubbę. Pogoń za swoją ofensywną grę objęła w pełni zasłużone prowadzenie. Ale na tym nie zamierzał przestać. W 23 minucie kolejny atak. Byczkowski złamał akcję z lewego skrzydła do środka i zagrał do czekającego przed polem karnym Ilanza. Ulanowski nie bawił się w kalkulację i bezpardonowo faulował najgroźniejszego strzelca gospodarzy. Sam poszkodowany uderzył bezpośrednio nad murem. Uderzeniu przy słupku zabrakło jednak mocy i Grubba miał okazję do ładnej parady.
Pogoń nadal była w uderzeniu. W 24 minucie duże zamieszanie pod końcową linią „szesnastki”. Podanie do Żmudzkiego, którego zahacza Cegłowski. Obrońca gości od początku spotkania miał duże problemy i ta nieprzepisowa interwencja była też tego skutkiem. Sędzia bez wahania wskazał na rzut karny. Techniczna podcinka Ilanza zmyliła Grubbę i Pogoń prowadziła już 2:0. Euforia na trybunach i boisku. Grającej z takim rozmachem drużyny dawno nie mieliśmy okazji oglądać. Ręce same składały się do oklasków.
Dwie minuty później świetny nastrój został nieco zmącony. Jedna z nielicznych akcji gości zakończyła się kontaktową bramką. Piłka trafiła przed pole karne do potężnie zbudowanego Pawła Piotrowskiego. Mimo obecności naszych obrońców żadnemu nie udało się przerwać dryblingu napastnika z Chwaszczyna i ten zagrał prostopadłe podanie do Dempca. Pomocnik gości nie zmarnował doskonałej okazji, posyłając piłkę po ziemi przy słupku. To było ostrzeżenie, że do rozstrzygnięcia losów meczu jeszcze długa droga.
W 37 minucie kuriozalna sytuacja, ale jakże szczęśliwa dla nas. Faulowany przy bocznej linii był Bach. Sychowski posłał długie dośrodkowanie w pole karne. Prawemu obrońcy Danielowi Laskowskiemu wydawało się, że piłka wyjdzie za pole gry, tymczasem odbiła mu się od pleców i trafiła na jego nieszczęście do Ilanza. Napastnik Pogoni wykorzystał ten prezent posyłając piłkę mocnym uderzeniem z kilku metrów pod poprzeczkę. Pogoń nie tylko dobrze grała, ale i miała szczęście. To 20 gol na koncie najlepszego strzelca drużyny.
Ale znowu minęły raptem dwie minuty i prowadzenie zmalało do jednej bramki. W bocznej strefie pola karnego piłka trafiła do Łukasza Czerwionki. W sytuacji, w której nie było jeszcze takiego zagrożenia, żeby przerwać akcję za wszelką cenę, Bach faulował rywala i dostał jeszcze żółtą kartkę. Jedenastkę na gola zamienił wprowadzony w 32 minucie za Adama Przybyszewskiego Mirosław Mitura. W 41 minucie dynamicznie Stankiewicz zainicjował kolejny atak, ale Kuss z dala od bramki faulował na żółtą kartkę. W pierwszej z dwóch doliczonych minut miała miejsce sytuacja, po której mogliśmy mieć jeszcze lepsze nastroje przed drugą połową. Słabo grający Cegłowski po raz kolejny faulował. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Sychowskiego piłka trafiła do niepilnowanego na 5 metrze Morawskiego. Uderzenie głową pomocnika Pogoni trafiło w Grubbę. To była bardzo dobra okazja na 4:2.
Jedno bramkowe prowadzenie nie przesądzało wyniku przed drugą połową, z czego zdawali sobie sprawę zawodnicy obu drużyn. Trener gości zostawił w szatni Laskowskiego, za którego wpuścił Saczewskiego na lewą obronę. Od początku drugiej połowy zaczęła zarysowywać się przewaga gości. Sytuacja z 50 minuty miała w sobie jeszcze dużo przypadku, bo po dośrodkowaniu piłka trafiła w poprzeczkę bramki Labudy. Trzy minuty później już nie mieliśmy tyle szczęścia. Goście czuli się coraz pewniej. Strata piłki w środku pola i podanie trafiło przed pole karne do Piotrowskiego. Z Morawskim na plecach i piłką przy nodze odwrócił się w stronę bramki i precyzyjnym, mocnym uderzeniem przy słupku wyrównał stan meczu. W 57 minucie rewanż Pogoni. Byczkowski posłał górną piłkę w pole karne. Stankiewicz zgrał głową do Ilanza, który już zbierał się do uderzenia mimo obecności dwóch obrońców. W ostatniej chwili jeden z nich wybił mu piłkę. W 60 minucie po jednej z interwencji w obronie urazu doznał Bach, ale utykając pozostał na boisku.
Goście nadal przeważali, dążąc do zdobycia zwycięskiej bramki. Po naszych zawodnikach było widać, jak duży wydatek energetyczny kosztowała ich pierwsza połowa. Oddali pole, pozbywając się szybko piłki. Taka gra skończyła się stratą gola w 65 minucie. W kolejnym ataku gości niepotrzebnie przy bocznej linii faulował Morawski. Czerwionka popisał się mocnym, płaskim dośrodkowaniem i najlepiej w polu karnym odnalazł się Dempc, który tylko lekko musnął piłkę i ta z dużą prędkością wpadła do bramki. Labuda nie miał szans zdążyć z reakcją na linii bramkowej. Goście dopięli swego.
W 68 minucie za Bacha wszedł Jasiński. „Jasiu” zajął miejsce w środku defensywy, skąd do pomocy przeniósł się Łapigrowski. Na prawą obronę został cofnięty Stankiewicz. Pogoń szukała swoich szans prostymi środkami w pojedynczych akcjach. W 71 minucie po jednym z kontrataków Sychowski podał do czającego się na linii pola karnego Ilanza. Zabrakło mu centymetrów, żeby opanować podanie i znaleźć się w niezłej sytuacji. W 76 minucie za strzelca dwóch goli Dempca pojawił się doświadczony 40-letni Mariusz Radoń. To był znak, że goście będą już pilnować prowadzenia. Cofnęli się przed pole karne i spokojnie rozbijali nieliczne ataki Pogoni, kiedy trzeba, także nieprzepisowo. W samej końcówce Pogoń miała jeszcze dwie okazje, żeby uratować punkt. W 87 minucie Bartosz Żmudzki posłał długie podanie spod bocznej linii na dalszy słupek, gdzie stał Ilanz. Trudne uderzenie z kilku metrów wewnętrzną częścią stopy z powietrza zatrzymało się na słupku. W trzeciej i ostatniej minucie z doliczonego czasu gry prostopadłe podanie do Ilanza, po którym oddał strzał, ale zablokowany przez Cegłowskiego, który tą interwencją zrehabilitował się za nie najlepszy występ.
Powiedzieli po meczu:
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - Od początku mieliśmy grać ofensywnie. Wyszliśmy dwoma napastnikami. Czego mieliśmy się bać, kogo się obawiać? Musimy u siebie strzelać gole i zdobywać punkty. Inauguracja, piękna pogoda. W ostatnim momencie dowiedzieliśmy się, że Oskara Jasińskiego zatrzymały sprawy zawodowe i był do dyspozycji dopiero w drugiej połowie. W pierwszej połowie nasza gra wyglądała znakomicie. Tylko, że dwa razy podaliśmy przeciwnikowi rękę. Przy prowadzeniu 2:0 tracimy gola minutę później na 2:1. Strzelamy gola na 3:1 i chwilę potem tracimy na 3:2. Zamiast dobić przeciwnika przy 3:1. Później jeszcze Morawski miał sytuację na 4:2. To się zemściło. W drugiej połowie wykorzystali dwie akcje. Wyszli trochę wyżej, ale gdyby nie indywidualna akcja Piotrowskiego, który obrócił się z naszym zawodnikiem na plecach i uderzył celnie, a później niepotrzebny faul w bocznej strefie boiska. My też mieliśmy swoje okazje w drugiej połowie. Może mniej, bo trener rywali skorygował ustawienie w obronie. Chcę pochwalić swój zespół i podziękować, ba naprawdę zagrali bardzo fajnie. Zawodnicy są załamani w szatni, ale ja im dziękuję. Dziś pokazali, że stanowią zespół i potrafią grać w piłkę. Zabrakło nam trochę szczęścia. Mam nadzieję, że kibicom spotkanie się podobało, aczkolwiek bez happy end'u.
Aleksander Cybulski, trener KS Chwaszczyno: - Pierwsza połowa zdecydowanie dla Pogoni. Bardzo fajnie zagrali. Handicup'em było dla nich, że trenują na tym boisku. Trochę ciężko było nam się przyzwyczaić do tych warunków. W drugiej pierwsze 30 minut nasze, ostatni kwadrans Pogoni. Bardziej sprawiedliwy byłby chyba remis. Pogoń miała też dużo sytuacji. My mieliśmy praktycznie chyba 5 sytuacji, strzeliliśmy 4 gole. Lębork to jest ciężki teren. Liczyłem się z tym, że będzie ciężko i jestem mega zadowolony z wyniku, aczkolwiek zagraliśmy poniżej oczekiwań. Dopisało nam trochę szczęście. W przerwie byłem wyjątkowo spokojny. Przekazałem trochę uwag, dokonałem zmian, bo straciliśmy kuriozalną bramkę. Wierzyłem, że ten wynik odwróci się w drugiej połowie. Podeszliśmy trochę wyżej, dominowaliśmy, strzeliliśmy bramki, a później Pogoń miała przewagę i też mogła strzelić gole. Naszym celem jest spróbować powalczyć o awans do III ligi. Ten cel realizujemy, bo zdobyliśmy 9 punktów, kiedy w poprzedniej rundzie analogicznie mieliśmy dwa remisy i zwycięstwo. Teraz mamy trzy wygrane i czekamy na rozwój sytuacji. Dariusza Ulanowskiego wziąłem z myślą, że nam pomoże. Razem trenujemy, bo dwa razy w tygodniu spotykają się oldboje Bałtyku i Arki. Odszedł od nas doświadczony zawodnik Sławek Ziemak. Linia defensywna trochę kuleje. Z powodu urazu łękotki wypadł bardzo dobry obrońca z Lechii Maciek Skibowski,. Daniel Laskowski zagrał poniżej oczekiwań. Wojtek Saczewski gra słabiej. Generalnie mamy problemy z bokami. Tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa. Pogoń postawiła wysokie wymagania i ten wynik jest szczęśliwy dla nas.
Mariusz Radoń, zawodnik KS Chwasczyno:- Pierwsza połowa na pewno lepsza w wykonaniu Pogoni. Grali dużo pierwszą piłką, mieli przewagę. Nie weszliśmy w mecz, jak trzeba i z tego były kłopoty. Dostaliśmy dwie bramki, następna na 3:1 była przypadkowa. W drugiej połowie zespół pokazał charakter, tak trzeba walczyć do końca. Wynik jest super. Chcemy awansować, więc każdy mecz musimy wygrać, grać w każdym meczu o zwycięstwo, nie ma kalkulacji. Mam sentyment do Pogoni. Jak przyjechałem, to zakręciła się łezka w oku. Kiedy ja grałem w Pogoni, było jedno boisko, dziadowskie szatnie. Wielki szacunek dla miasta, że stawia na sport. Najbardziej z mojej gry w Pogoni pamiętam sezon, kiedy mieliśmy chyba 4 czy 6 punktów po jesieni i utrzymaliśmy się po wygranym meczu w ostatniej kolejce. Przyszedłem do Pogoni zimą. Razem ze mną dołączył Siergiej Miasnikow, Jarek Antoszkow. Grał w tej drużynie Darek Ulanowski, Mariusz Kalamaszek, Artur Górecki. To była fajny sezon i kibiców przychodziło na mecze po dwa tysiące. Niesamowita atmosfera. To był naprawdę niesamowity sezon. To był pierwszy sezon pracy trenera Andrzeja Brendlera. Teraz to jest garstka ludzi. Szkoda. Taki piękny obiekt, to powinna być trzecia liga.
Dariusz Ulanowski, zawodnik KS Chwaszczyno:- Przyjechaliśmy tutaj wygrać. Dla nas to było najważniejsze. Nie patrzyliśmy na styl. Chcieliśmy wygrać, zdobyć trzy punkty i to nam się udało, z czego bardzo się cieszymy. Wierzyliśmy do końca, bo wiedzieliśmy, że te bramki, które straciliśmy to nie tylko sama Pogoń zdobyła, ale my jej pomogliśmy. Kuriozalna bramka, kiedy piłka odbiła się od pleców jednego z zawodników, rzut karny. Wiedzieliśmy, ze strzelimy tutaj bramki, ale nie wiedzieliśmy tylko ile. Udało się strzelić o jedną więcej. O naszym zwycięstwie przesądziło chyba to, że bardziej dążyliśmy do niego. Założyliśmy sobie, ze chcemy wygrać, nieważne, jak. Większa chęć wyrwania tego zwycięstwa. Pogoń zagrała bardzo dobrze przez pierwsze 25 minut, zepchnęła nas do defensywy, nie mogliśmy wymienić trzech podań i to się odbiło bramkami. Wiedziałem, że potrafimy grać w piłkę i to potwierdziliśmy już w pierwszej połowie, a w drugiej szczególnie. Spędziłem w Pogoni kilka fajnych lat, była fajna publiczność, fajni ludzie. Sentyment pozostał. Najbardziej pamiętam walkę o utrzymanie w III lidze za trenera Andrzeja Brendlera, cała otoczka, wszyscy nam kibicowali. Grałem w Pogoni w latach 1991-1993. Później trafiłem do Arki.