21 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 5 kwietnia 2014r., godz. 16

Pogoń Lębork -Wierzyca Pelplin 4:0 (0:0)
bramki: 1:0 Sylwester Ilanz (‘46), 2:0 Jędrzej Waczkowski (‘70), 3:0 Rafał Morawski (‘87), Wojciech Musuła (‘89)

Pogoń: Labuda - Sz. Bach, Jasiński (kapitan) (‘22 Morawski), Musuła, B. Żmudzki - P. Łapigrowski, Wesserling, Sychowski (‘83 Janowicz) - Waczkowski (‘76 Naczk), Ilanz, Byczkowski (‘88 Fudala)

Wierzyca: D. Czapiewski - Rutkowski, R. Czapiewski, Ł. Chyła (‘68 Herstowski) , Skalski, Bujanowski, Ł. Gajewski (‘84 Meler), Sławiński, Szweda, Kuros, Racki (kapitan)

żółte kartki: Ilanz - Racki, Gajewski, Rutkowski, Kuros

sędziowie: Bartłomiej Behmke oraz Ewa Augustyn, Marcin Ostrowski

To miał być rewanż za dotkliwą porażkę w Pelplinie. I do przerwy Pogoń była drużyną, która grała bardziej ofensywnie, miała większe posiadanie piłki, częściej gra toczyła się na połowie gości i pod ich polem karnym. Tyle tylko, że naszym atakom brakowało wykończenia, a zmuszeni do gry z kontry przyjezdni przynajmniej dwa razy bardzo groźnie zaatakowali, marnując okazję na objęcie prowadzenia. Zatem do przerwy bez goli i druga połowa miała dać nam więcej radości. Już po kilkudziesięciu sekundach od jej rozpoczęcia zgranie głową Sychowskiego do Ilanza, który przerzucił bramkarza, strzelając swojego 21 gola w sezonie. W 70 minucie obsłużony precyzyjnym podaniem Bartosza Żmudzkiego zamknął akcję z bliska Waczkowski. Goście opadli z sił, tracąc nadzieję, na korzystny wynik. W 87minucie Morawski z bliska zamknął podanie Naczka. W 89 minucie ruszył do przodu obrońca Musuła i uderzeniem z 17 metrów ustalił wynik.

Pałający chęcią rewanżu za klęskę 6:0 w Pelplinie, w której jednak dużo było własnej winy, gospodarze niemal od samego początku, tak, jak to było w meczu z Chwaszczynem, ruszyli do ataku. Goście początkowo przyjęli warunki lęborczan, ale szybko zostali zmuszeni ustawić zasieki z niemal całej drużyny przed własnym polem karnym. Nasi grali piłką po obwodzie, szukając luki w ustawieniu. Było kilka dośrodkowań z prawej strony ofensywnie usposobionego Bacha lub skrzydłowego Waczkowskiego, które jednak pozostawiały wiele do życzenia. Za to Bach imponował grę w defensywie. Był tam gdzie trzeba, interweniował zdecydowanie, łatał dziury po kolegach. Jego odpowiednik z lewej strony Bartosz Żmudzki także nie ograniczał się do skutecznego wypełniania podstawowych zadań, ale często stwarzał przewagę ofensywnymi wejściami. Pierwsze 10 minut gry zamknęło potężne uderzenie Piotra Łapigrowskiego z 18 metrów, jednak tylko w bramkarza. Takich chociażby celnych uderzeń w pierwszej połowie było jak na lekarstwo.

W 16 minucie dramatyczny moment. Słychać trzask i Jasiński aż krzyknął głośno z bólu, padając na murawę i trzymając się za prawe kolano. Zerwane więzadła? Chyba nie, może tylko skręcenie kolana i naciągnięcie. Czekamy na diagnozę. Przerwa może jednak potrwać. Po opatrzeniu kapitan już z ławki oglądał mecz. Za niego pojawił się Morawski, który zajął miejsce w pomocy cofniętego do obrony Łapigrowskiego. Opaskę kapitana przejął Bartosz Żmudzki. Po około 20 minutach goście otrząsnęli się z przewagi i przeszli do kontrofensywy. Oddalili grę od własnego pola karnego. W jednej z ofensywnych akcji wymienili wiele podań, stracili piłkę, ale zaraz ponownie oblegali nasze pole karne. W 27 minucie drugi atak Pogoni zakończony sensownym uderzeniem. Po zagraniu z boku Waczkowskiego piłka trafiła do Ilanza. Najlepszy napastnik Pogoni oddał strzał, ale piłka została jeszcze podbita i minęła poprzeczkę. W 28 minucie skontrowali przyjezdni. Jeden z gości dostał podanie przed polem karnym, przepchał się przez dwóch obrońców. Labuda najpierw został w bramce, później wyszedł, ale nie zdołał zablokować strzału. Piłka minęła „okienko” jego bramki. Minutę później za próbę wymuszenia „jedenastki” sędzia Bartosz Behmke pokazał żółtą kartkę Ilanzowi, przeciw czemu on głośno protestował. To jego szóste upomnienie w sezonie.

Tylko dobremu ustawieniu i refleksowi Labudy zawdzięczamy, że po dynamicznym rajdzie i potężnym uderzeniu z ostrego kąta Rackiego piłka nie wpadła do bramki. Bramkarz sparował to uderzenie wzdłuż pola bramkowego. W 37 minucie goście stworzyli chyba najgroźniejszą okazję. Racki w polu karnym ograł obrońcę na zamach i wyłożył piłkę do niepilnowanego Sławińskiego. Miał przed sobą już tylko Labudę, który „usiadł” na piłkę i uratował swój zespół. W 42 minucie za faul na Żmudzkim żółtą kartkę zobaczył Racki. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Dłużej w posiadaniu piłki była Pogoń, ale bliżsi objęcia prowadzenia byli goście.

Wyprzedzając nieco relację, jak przyznał trener Przybylski po meczu, w przerwie w szatni była gorąca dyskusja. Czy ona była tak przekonująca nie wiadomo, ale druga połowa nie mogła zacząć się lepiej dla nas. Goście wznowili grę. Piłka w środku pola spadła pod nogi Łapigrowskiego, który od razu kopnął ją do przodu. Ilanz zgrał głową do Sychowskiego, a ten oddał również głową. Ilanz wbiegł między dwóch obrońców, wyprzedził ich i technicznym lobem posłał piłkę do bramki, tuż nad wychodzącym bramkarzem. To już 21 trafienie czołowego ligowego snajpera. Pogoń objęła prowadzenie i konsekwentnie go pilnowała. Goście próbowali odrabiać straty, ale Pogoń nie dopuszczała do groźniejszych sytuacji. W 51 minucie Gajewski i w 63 minucie najstarszy na boisku 43-letni obrońca Krzysztof Rutkowski zostali ukarani żółtymi kartkami za faule na rozgrywającym dobry mecz Bartoszu Żmudzkim. Chwilę wcześniej przy jednej z interwencji do górnej piłki nie złapał jej Labuda, ale goście nie wykorzystali tego błędu. W 65 minucie Żmudzki egzekwował rzut wolny spod bocznej linii. Długie zagranie w pole karne i piłka trafiła do Ilanza. Napastnik Pogoni z najbliższej odległości dołożył tylko nogę, ale trafił w poprzeczkę. Goście chyba liczyli na spalonego, ale nie doczekali się gwizdka.

Pogoń miała przewagę i apatyt na bardziej okazałe zwycięstwo, mając w pamięci rozmiary klęski w Pelplinie. W 70 minucie w kolejną ofensywną akcję włączył się lewym skrzydłem Żmudzki. Otrzymał podanie pod końcową linię, obrońca nie nadążył, i dokładnym podaniem wzdłuż bramki na dalszy słupek obsłużył Waczkowskiego, który nie miał problemów ze skutecznym zamknięciem akcji. Pogoń prowadziła już 2:0. To pierwsze wiosenne trafienie skrzydłowego Pogoni.

Trener Przybylski zaczął wpuszczać rezerwowych. W 76 minucie za Waczkowskiego pojawił się Miłosz Naczk. I to właśnie ten ostatni był bohaterem przy trzecim golu. Po krótkiej wymianie podań w polu karnym ze Żmudzkim, minął obrońcę do końcowej linii i zagrał na pierwszy słupek do Morawskiego. Mimo asysty obrońcy Morawski skierował piłkę do bramki, zdobywając drugiego swojego gola na wiosnę.

Ofensywnym zawodnikom pozazdrościł będący w coraz lepszej formie Wojciech Musuła i przy pewnym prowadzeniu sam poszedł do przodu. Po uderzeniu z 17 metrów piłka wylądowała pod poprzeczką. Wynik brzmiał 4:0. To pierwsze, jakże ważne zwycięstwo na boisku ze sztuczną murawą, okupione niestety urazem Jasińskiego.

Jacek Imianowski, trener Wierzycy: - Po pierwszej połowie nie spodziewałem się tak wysokiej porażki, bo mieliśmy kilka sytuacji, do przerwy nawet dwie stuprocentowe, ale jak się nie wykorzystuje i nie strzela bramek? W drugiej połowie błąd środka obrony, straciliśmy na 1:0 i rozsypała się nasza gra. Pogoń zasłużenie „pokarała” nas w drugiej połowie. Mieliśmy nastawić się na kontry, ale starsi doświadczenie zawodnicy nie potrafili utrzymać się przy piłce w środku pola, za dużo niecelnych podań, strat. Szkoda trzech punktów. Liczyliśmy nawet na remis, żeby zachować przewagę nad Pogonią. Gramy o utrzymanie, tak jak pół ligi. Musimy złapać serię dwóch trzech wygranych meczy i wtedy dopiero będzie widać w tabeli jakiś efekt.

Sobiesław Przybylski, trener Pogoni:- Pierwszych 15-20 minut pod nasze dyktando, ale nie udokumentowane bramką. Rywale mieli jednak do przerwy 2-3 sytuacje i równie dobrze mogliśmy przegrywać to spotkanie i to po naszych, prostych niewymuszonych błędach, po kontrze, po złym ustawieniu przy naszym rzucie rożnym. Miałem o to bardzo dużo pretensji w przerwie do moich zawodników. Przy naszych sytuacjach brakowało ostatniego podania, kilka wrzutek Jędrzeja, po których nie było nawet zagrożenia. Sylwek miał kilka nieudanych dryblingów, próbował wymusić karnego, narastała frustracja i to rywale mogli strzelić 2-3 bramki. W ostrej rozmowie powiedzieliśmy sobie, że nie możemy popełnić takich błędów jak z Chwaszczynem i fajnie się wynik ułożył. Słabe mieliśmy ostatnie 15 minut pierwszej połowy. Prowadziliśmy szybko po przerwie 1:0, później lekka wymian ciosów, ale kontrolujemy spotkanie, strzelamy na 2:0 i myślę, że wtedy było już po sprawie. Przy lepszej współpracy wynik mógłby taki, jak w Pelplinie, tylko, że na naszą korzyść. Chcę podziękować zawodnikom, bo fajnie zagrali. W końcu udało nam się wygrać na tym nowym obiekcie.